Przez setki lat na rynku pojawiło się tysiące modeli noży składanych, jednak tylko niewielka ich cześć została zapamiętana. Projektanci dwoją się i troją żeby akurat ich pomysły zostały zauważone. Stosują wyrafinowane materiały, kombinują z coraz bardziej fikuśną blokadą, analizują każdy szczegół; ale zwykle kończy się na tym, że produkt wchodzi na rynek, zdobywa grupę klientów i… znika. Ale jest jeden nóż, który wydaje się przeczyć logice, który wywrócił rynek do góry nogami i od ponad pięćdziesięciu lat w niemal niezmienionej formie dominuje na rynku dużych noży składanych. Mowa o Buck 110.
O amerykańskiej firmie Buck już kiedyś pisałem przy okazji artykułu dotyczącego modelu Vantage. Nie będę zatem powtarzał pełnej historii firmy i dziś skupię się na jednym przełomowym wydarzeniu, a właściwie produkcie. Hoyt Buck, założyciel firmy, eksperymentował z nożami składanymi już w 1946 roku kiedy na rynku pojawił się model 117. Był to prosty slip-joint, który powstał z nadwyżek materiałowych pozostałych po II Wojnie Światowej. Był jednak znacznie większy od konkurencji i wykonany z tych samych materiałów co noże z głownią stałą. Miał ostrze clip-point z wklęsłym szlifem i długość 3-1/2″ (~89 mm), a rękojeść mierzyła 4-3/8″ (~111 mm). Model 117 był protoplastą legendarnego modelu 110, który powstał ponad piętnaście lat później. Po śmierci Hoyta stery firmy przejął jego syn Al. Do końca lat 50-tych XX wieku firma nie odnosiła jakichś spektakularnych sukcesów i nowy zarządca postawił na zmiany. W 1961 znalazł inwestorów, zmienił nazwę firmy i w 1962 roku rozpoczął prace nad nowym składanym nożem myśliwskim. Jak na lata 60-te był to pomysł bardzo ambitny. Ówczesne duże noże składane nie cieszyły się popularnością z kilku powodów. Po pierwsze były znacznie mniej wytrzymałe od ich odpowiedników z głownią stałą. Po drugie były od nich znacznie droższe. No i po trzecie, uważano wtedy że noże składane nosi się wyłącznie w kieszeni, a duże noże po prostu nie mieściły się w kieszeniach nowoczesnych spodni. Projekt Ala musiał zatem rozwiązać powyższe problemy. Użył zatem materiałów zarezerwowanych dla noży z głownią stałą. Zastosował również nieco już zapomnianą blokadę back-lock (to nie Al ją wymyślił, jak podają niektóre źródła; back-lock znany był już w XVIII wieku). No i na wzór noża Marble’s safety folder, do każdego egzemplarza dodawał solidną skórzaną kaburę. Efektem jego pracy był przedstawiony w 1964 roku model 110 Folding Hunter, którego popularność przerosła najśmielsze oczekiwania. Sam Al Buck uważał, że model 110 będzie noszony przez myśliwych maksymalnie dwa-trzy tygodnie w roku, a resztę czasu i tak będą używać noży z głownią stałą. Nie przewidział jednak, że pokochają go budowlańcy, kierowcy ciężarówek i inni robotnicy poszukujący uniwersalnego noża do ciężkich prac. Szybko okazało się, że projekt ten był strzałem w dziesiątkę i natychmiast trzeba rozpocząć prace nad jego ulepszeniem. Poniżej zebrałem najważniejsze zmiany, które były wprowadzane w czasie kiedy Buck poszukiwał finalnego rozwiązania, tj. w latach 1964-1994. Mają one znaczenie przede wszystkim dla kolekcjonerów, bo na podstawie tych detali można określić rok powstania konkretnego egzemplarza. Osoby niezainteresowane mogą pominąć następny akapit.Pierwsza wersja była produkowana w latach 1964-65. Główne elementy konstrukcyjny były odlane z mosiądzu, a okładki wykonane z hebanu Macassar z Indii. Nity łączące obie części rękojeści były integralnym elementem jednego linera, dlatego też na zewnątrz były widoczne tylko z jednej strony. Znacznik producenta znajdował się na tylnej części ostrza i był nadrukowany wzdłuż. Backspacer (element dystansowy pomiędzy linerami w tylnej części rękojeści) był oddzielnym elementem wykonanym ze stali. W 1965 roku pojawiła się wersja druga, w której stalowy backspacer zastąpiono czerwonawym twardym tworzywem. Sworzeń mocujący ostrze stał się oddzielnym elementem, reszta nitów pozostała zintegrowana z linerem. Były też inne kosmetyczne zmiany, jak np. poszerzone wycięcie pod paznokieć. W latach 1966-70 producent sporo eksperymentował, zatem w wersji trzeciej znajdziemy największą różnorodność. Główną zmianą było zintegrowanie backspacera z jednym z linerów. Znacznik producenta powędrował na ricasso, ale był nadrukowany odwrotnie niż dzisiaj, tzn. odczytać można go było trzymając rozłożony nóż ostrzem do dołu. W niektórych egzemplarzach za literą „K” została wstawiona kropka. W 1967 roku dodano również napis U.S.A. W tym okresie powstało conajmniej siedem wersji różniących się głównie sposobem łączenia wszystkich elementów w całość. Spotkać można zarówno modele z nitami widocznymi z jednej strony, z obu, jak i tylko z jednym dużym. Sprawa ustabilizowała się w czwartej wersji produkowanej w latach 1970-71, gdzie nity widoczne są po obu stronach. Była to pierwsza wersja z kanciastymi bolsterami, wcześniejsze były zaokrąglone. Backspacer znów stał się oddzielnym elementem, ale tym razem wykonanym z mosiądzu. W bliżej nieokreślnym momencie mosiężny nit mocujący dźwignię blokady został zastąpiony stalowym. W latach 1972-74 powstawała piąta wersja, w której mosiężny backspacer znów zastąpiono stalowym. Pierwsze serie były znaczone odwróconym „BUCK, U.S.A.”, a później odwróconym „BUCK, 110, U.S.A.” i jeszcze potem normalnym „BUCK, 110, U.S.A.” czytelnym trzymając ostrze ku górze. Te drugie są nazywane three-line inverted stamping i są jednymi z najrzadszych i najbardziej poszukiwanych przez kolekcjonerów. W latach 1974-80 Buck rozpoczął oznaczanie następnych wersji za pomocą kropek. Szósta wersja miała puncę „BUCK, •110•, U.S.A.” i utwardzoną sprężynę. W tym czasie dodano również dodatkowy nit mocujący okładki. Dotychczas widoczne były dwa, albo wcale. Teraz są trzy, jeden z przodu i dwa z tyłu. Siódma wersja była produkowana w latach 1980-81 i zmieniono w niej materiał, z którego wykonano dźwignię blokady, a do oznaczenia dodano kolejną kropkę po prawej stronie nazwy modelu. W ósmej wersji produkowanej w latach 1981-85 zrezygnowano ze stali 440C i zaczęto eksperymentować ze stalą produkowaną specjalnie dla Bucka (bliżej nieokreśloną, niektóre źródła podają 425M). Były to też ostatnie modele z kanciastymi bolsterami, około 1982 roku powrócono do zaokrąglonych. W tym czasie przedstawiono również wersję finger-grooved, czyli z profilowaniem rękojeści pod palce. Na puncy doszła kolejna kropka, tym razem z lewej strony nazwy modelu. W 1986 roku Buck porzucił system z kropkami i wprowadził symbole oznaczające rok produkcji. W 1992 roku znów zmieniono stal ostrza, tym razem na 420HC. Ostatnia większa zmiana miała miejsce w 1994 roku kiedy heban Macassar w okładkach zastąpiono drewnem Obeechee. Później powrócono do hebanu, ale nie udało mi się ustalić w którym roku. W takim stanie Buck 110 dotrwał do dziś.Jak mogliście przeczytać w poprzednim akapicie Buck 110, choć przez kilkadziesiąt lat zmieniano to i owo, wciąż zachował oryginalną formę jaką nadano mu w 1964 roku. To duży i solidny składany nóż myśliwski o typowo amerykańskim wzornictwie. Pierwszy z nim kontakt dla wielu jest zaskoczeniem, bo jego waga jest znacznie większa niż można by się spodziewać. 205 gramów, bo tyle waży, to jak na nóż składany bardzo dużo. To wartość porównywalna z nie byle jakim mooltitoolem. Masa ta wzięła się z ogromnej ilości mosiądzu, z którego odlano podstawowe elementy konstrukcyjne. Linery mają grubość ok. 2 mm., a bolstery są ich integralna częścią. Nie ma tu żadnych otworów, które miałyby zmniejszyć wagę noża. Jest wręcz przeciwnie, tak jakby producentowi zależało żeby całość była jak najcięższa. Noszenie w kieszeni jest właściwie wykluczone. Zwłaszcza, że to nóż sporych rozmiarów, który w postaci złożonej ma długość nieco ponad 12 cm i grubość 15 mm. Dlatego Buck od samego początku dołącza solidny skórzany futerał.
Okładki Bucka 110 wykonano z takiego samego drewna jak modele sprzed 50 lat, czyli hebanu Macassar. Różnica względem nich jest taka, że współczesne modele są dodatkowo impregnowane żywicą, czyli jest to tzw. drewno stabilizowane. O tym procesie pisałem w poprzednim artykule poświęconym polskiemu nożowi od Enigma Knives. Ale o ile Polacy lubią robić to sami to Buck postawił na specjalizującą się w tym firmą RPC sprzedającą drewno stabilizowane pod marką Dymondwood. Pozwala to na poddanie temu procesowi twardego drewna jakim jest heban, co według mojej wiedzy w warunkach domowych jest bardzo trudne. Cieszę się zarazem, że Buck zrezygnował z niegdyś stosowanego drewna Obeechee, które wyglądało jak klepka parkietowa. Teraz mamy ładne brązowe i czarne pasy, które fajnie komponują się z mosiężnymi błyszczącymi bolsterami.Buck 110 okazał się ponadczasowym wzorem, dlatego kształt ostrza również przez lata nie uległ zmianie. Jest to ten sam stary dobry clip-point o długości 9,5 cm, grubości 3 mm z wysokim wklęsłym szlifem i stylowym fałszywym ostrzem, które w sumie wcale takie fałszywe nie jest. Jego czubek, jak na clip-pointa przystało, ma niezwykłe właściwości penetrujące. Tutaj jednak fałszywka tworzy ostrą krawędź, oczywiście szlifowaną pod większym kątem niż właściwa krawędź tnąca, ale można się o nią skaleczyć. Połączenie tych wszystkich cech daje idealne narzędzie do patroszenia oraz cięcia mięsa czy chrząstek. Słabszym punktem jest rodzaj zastosowanej stali. Jest to bowiem 420HC, która nie zachwyca swoimi właściwościami. To przyzwoita stal powszechnie stosowana w budżetowych nożach outdoorowych, z tym że Buck 110 nie jest nożem budżetowym i za 330 zł mamy prawo oczekiwać czegoś więcej. Nie zrozumcie mnie źle, 420HC nie jest jakimś przeraźliwie złym wyborem. Jest zahartowana do twardości 58 HRC co według mnie jest jak najbardziej na miejscu, ma bardzo wysoką odporność na korozję i łatwo się ostrzy. Czuję jednak jakiś niedosyt. Jest to jednak stara dobra stodziesiątka i nazwę tą z dumą wybito na ricasso zgodnie z wieloletnią tradycją, tj. „BUCK, 110, U.S.A” no i oczywiście po prawej stronie numeru modelu jest symbol oznaczający rok produkcji, w moim przypadku to 2016. Ostrze jest oczywiście blokowane i nie może tu być niczego innego jak mechanizmu back-lock. Jak wspominałem na początku, producent chciał stworzyć nóż składany porównywalny z tymi z głownią stałą. Dlatego odgrzebał nieco zapomniany mechanizm, trochę podrasował i… stworzył legendę. Dziś trudno znaleźć składany nóż myśliwski mający inną konstrukcję niż Buck 110. Wystarczy spojrzeć na poprzednie moje artykuły: Eka Swede 10, Kopromed wz.21, Victorinox Hunter Pro, Muela BT-9B.A, Karesuando Nallo; wszędzie back-lock. W tym wypadku jest super solidny z zapadką na ponad 3 mm, ale posiada bardzo delikatny luz, a tego się nie spodziewałem. Na szczęście zaskakuje nie pozostawiając wątpliwości że wytrzyma cięższą pracę.Buck 110 jest jedną z niewielu firm, która wciąż opiera się przeniesieniu produkcji z USA do Chin. Być może dlatego cały czas udaje się utrzymać wysoką i powtarzalną jakość. Nie jest to wcale takie proste zadanie. Zwłaszcza że na wypolerowanych na wysoki połysk mosiężnych linerach i bolsterach nie ukryje się żadna rysa. Robienie mu zdjęć to był prawdziwy koszmar. Ślady po palcach pojawiają się od „patrzenia”, a odbicia w bolsterach stwarzają wrażenie fotografowania lustra. Okładki również się błyszczą jakby było polakierowane, ale to zapewne efekt impregnacji. Są fantastycznie spasowane, a charakteru dodają im mosiężne nity. Troszkę nie pasuje tu sworzeń mocujący dźwignię blokady bo jest w kolorze srebrnym. Buck na początku lat 70-tych XX wieku zrezygnował w tym elemencie z mosiądzu i zastąpił wytrzymalszą stalą, co jest jak najbardziej uzasadnione, ale wolałbym żeby było ukryte pod okładką. Mechanicznie wszystko działa świetnie. Nie trzeba się siłować ani z ostrzem ani z blokadą. Właściwie to ostrze chodzi tak, że da się je rozłożyć jedną ręką, mimo że nie zostało do tego zaprojektowane. Buck 110 to prawdziwy ewenement, który wymyka się regułom rynku. Trudno stwierdzić z czego wynika jego tak ogromna popularność. Nie jest ani najładniejszy, ani jakoś szczególnie dobrze wykonany, ani nie zastosowano w nim jakichś wybitnych materiałów, nie jest też tani; a mimo wszystko sprzedano go już w liczbie grubo powyżej 15 milionów sztuk. Wyprzedaje się w każdych ilościach i to bez względu na cenę. Stanowi ważny punkt w ofercie Bucka, a dowodem jest fakt, że jest to jeden z ośmiu modeli, dla którego przygotowano specjalny konfigurator umożliwiający personalizację noża. Dzięki niemu można nieco podrasować ostrze wybierając np. stal S30V i okładki z poroża łosia. To nie wszystko. Na początku 2017 roku Buck wprowadził wersję automatyczną. Do tej pory mieliśmy tylko podróbki, albo wersje przerobione przez rzemieślników, a dziś mamy pełnoprawny automat.
Buck 110 to jeden z tych noży, których polecać nie trzeba. On żyje własnym życiem i zdaje się nie podlegać dzisiejszym regułom. To świetny nóż utrzymany w amerykańskim stylu gdzie wszystko musi być duże i ma błyszczeć. Wady… Jakie wady? Miłośnicy klasyki zza oceanu dostrzegą tu same zalety. Zawyżona cena? A kogo to obchodzi. Za klasyka trzeba dopłacić ekstra i kropka. Ale będąc już całkiem poważnym to 82$ (w Polsce 329zł) to trochę przegięcie. Pocieszyć można się faktem, że personalizowana wersja z S30V to tylko 91,50$, szkoda że takie zamówienie można zrealizować tylko w USA. A co Wy sądzicie o stodziesiątce? Z czego wynika jego ponadczasowość? Dlaczego jest tak popularny? Podzielcie się Waszymi teoriami.
Źródła:
Steve Schackleford, Blade’s Guide to Knives and Their Values, Krause Publications 2009
www.buckknives.com