Dziś jest 22 lutego. Data jak każda inna, ale nie dla skautów, którzy w tym dniu obchodzą Dzień Myśli Braterskiej. W tym dniu w 1857 roku urodził się twórca skautingu – sir Robert Baden-Powell. Przypadek sprawił, że w tym samym dniu, ale w 1889 roku urodziła się jego małżonka – Olave Baden-Powell – która podobnie jak jej mąż aktywnie budowała brać skautową.
Kilka tygodni temu do mojej kolekcji dołączył nóż amerykańskich skautów i jest to idealny dzień na opublikowanie jego recenzji.
CASE Mini Blackhorn to mały nożyk, który został wykonany na licencji jednej z największych organizacji skautowych w USA – Boy Scouts of America. Przez lata wiele różnych firm produkowało noże i scyzoryki dla skautów, ale znając umiłowanie Amerykanów do własnej produkcji trudno sobie wyobrazić aby jedną z nich nie była legendarna firma CASE. Model ten został oparty na regularnym Mini Blackhornie. Różni się właściwie tylko wstawką z logo amerykańskich skautów oraz napisem Boy Scouts of America.
W.R. Case & Sons Cutlery Company to firma, której historia sięga 1889 roku. Wtedy czterech braci Case rozpoczęło produkcję i sprzedaż noży pod własnym szyldem. Były to głównie scyzoryki, ale w czasie Pierwsze Wojny Światowej również noże dla wojska. Znana jest przede wszystkim z produkcji klasycznych amerykańskich scyzoryków, których definicję właściwie sama ustaliła. Warto też nadmienić, że CASE nie ugiął się (jeszcze) dzisiejszym trendom i wciąż produkuje w USA. Odbija się to niestety na cenie, przez co inne, młodsze i mniejsze firmy skutecznie odbierają mu rynek. Jedną z nich mogliście poznać przy okazji recenzji noża Rough Rider RR821, która ukazała się na tym blogu kilka tygodni temu. Dziś właścicielem CASE’a jest Zippo, znany producent zapalniczek.
Mini Blackhorn nie przypomina klasycznych produktów CASE’a bo nie znajdziemy tutaj pięknych zdobień ani poroży egzotycznych zwierząt. Jego wymiary w postaci złożonej to 80mm długości i 8mm szerokości. Jest też zadziwiająco lekki. Waży niespełna 30 gramów. Jest to w dużej mierze zasługa materiału, z którego wykonano rękojeść. To szary Zytel, czyli bardzo wytrzymałe tworzywo sztuczne, które jest na tyle mocne, że wielu producentów noży całkowicie rezygnuje w swoich konstrukcjach z metalowych elementów. Nie inaczej jest w tym przypadku. Producentem Zytelu jest firma DuPont, której trzeba przyznać, że umie robić plastiki. Ma ona w swoim portfolio wiele innych polimerów jak: neopren, nylon, teflon, kevlar czy lycra. Zatem o trwałość możemy być spokojni. Pośród wielu zalet ma jednak jedną wadę – sprawia wrażenie tandetnego. Niby wiem, że jest bardzo trwały, ale jak go biorę do ręki to przypomina mi się deska rozdzielcza w Tico. Jest to jednak cecha Zytelu i inni producenci stosujący go w swoich nożach, jak np. Ka-Bar, mają ten sam problem.
Ostrze to już inna liga, bo tutaj mamy już do czynienia z normalnym materiałem CASE’a czyli stalą Tru-Sharp. Producent nie podaje konkretnych jej parametrów, ale wiadomo, że jest to wysokowęglowa stal nierdzewna porównywalna z 420HC. Do tak małego nożyka to zupełnie wystarczy. Jego długość to 66mm, z czego samej krawędzi tnącej jest ok 58mm, a grubość to 1,5mm. Przed przypadkowym złożeniem zabezpiecza klasyczna blokada typu back lock. Nie ma mowy o żadnych luzach, można jej zaufać.
Nie przesadzono też z ilości nabitych napisów. Amerykanie lubią na ostrzu umieszczać masę niepotrzebnych informacji. Tutaj mamy tylko wytłoczone logo producenta, model oraz miejsce produkcji.
Jakość wykonania jest bez zastrzeżeń. Wszystkie elementy są dobrze spasowane, pracują lekko i płynnie. Fakturka na rękojeści dobrze się sprawdza i nożyk pewnie leży w dłoni. Jest bardzo mały, ale spokojnie można go chwycić trzema palcami. W tylnej części rękojeści przewidziano również otwór na sznurek.
CASE Mini Blackhorn to bardzo mały nożyk i nie każdemu przypadnie do gustu. Nie nadaje się raczej jako nóż podstawowy, ale z pewnością dobrze się sprawdzi jako zapasowy. Ja widzę jego miejsce w kieszeni koszuli czy munduru harcerskiego. Jest tak lekki, że można go tam wrzucić i przypomnieć sobie o nim tylko w razie potrzeby. Nie jest też tani, w USA kosztuje 16$. Na tamtejsze realia to może niewiele, ale w Polsce cena rośnie dwukrotnie. Mi udało się go kupić w Warszawskim sklepie Świat Noży w całkiem przyzwoitej cenie. Kiedy ostatnio tam byłem jeszcze były dostępne, zatem jeżeli jesteście zainteresowani to trzeba się spieszyć.