Wszystkie wpisy, których autorem jest chomik

Victorinox CyberTool L (41) – o czym marzą faceci…

Na naszych półkach leży wiele klasycznych szwajcarskich scyzoryków. Zazwyczaj są małe, jak Spartan, Climber czy Cadet. Ale nie oszukujmy się, jako dziecko marzyliśmy o modelu z możliwie największą ilością funkcji i to siedzi w nas do dziś. Nie ważne, że jest za duży żeby nosić w kieszeni, a komfort pracy bywa ograniczony. W wypadku Victorinoxa każda kolejna warstwa to szereg użytecznych narzędzi, które przynoszą realną wartość. Kiedy do głosu wraca zdrowy rozsądek okazuje się, że jednak istnieje granica. Sam producent ustalił ją 8-warstwowym SwissChampem. Wprawdzie istnieją modele SwissChamp XL, XLT, XAVT czy XXLT mające nawet 15 warstw, ale one służą raczej do leżenia na półce kolekcjonera niż realnego użytkowania. Osiem warstw to na tyle dużo żeby zmieścić w scyzoryku nawet 40 funkcji i wciąż zachować pewien komfort użytkowania. Dziś przyglądniemy się modelowi 7-warstwowemu, ale z racji zastosowania grubych narzędzi dorównuje on wspomnianemu SwissChampowi. Naszym bohaterem jest CyberTool L (41). Czytaj dalej Victorinox CyberTool L (41) – o czym marzą faceci…

Victorinox Hunter Pro – Amerykanin czy Szwajcar?

Rynek amerykański jest dla Victorinoxa jednym z najważniejszych. To tam sprzedawanych jest najwięcej ich produktów i to właśnie w USA jest największa grupa kolekcjonerów szwajcarskich gadżetów. Małe zachwianie nastąpiło w 2001 roku kiedy to z bezcłowych lotniskowych sklepów musiałby zniknąć wszystkie ostre narzędzia, ale fani pozostali wierni swojej ulubionej marce. Jednak mimo bardzo szerokiej oferty ludziom związanym z myślistwem i szeroko rozumianym outdoorem brakowało czegoś większego kalibru. Dostępny model Hunter był po prostu zwyczajnym scyzorykiem z linii 111 mm z dodatkowym, przykrótkim ostrzem do patroszenia. Sprawa się nieco poprawiła w 2011 roku kiedy do oferty Victorinoxa weszły nowe modele Hunter (XS, XT i XT-CS), również oparte o konstrukcję 111 mm, ale już z dużo większym ostrzem do patroszenia i do tego blokowanym. To jednak nie wystarczyło Amerykanom, u których wszystko musi być większe. W 2013 Victorinox wyszedł im naprzeciw dodając do swojej oferty nóż myśliwski Hunter Pro oparty o zupełnie nową konstrukcję, może nie innowacyjną, ale całkowicie nie podobną do czegokolwiek innego z jego dotychczasowej oferty. Nie jest to już scyzoryk, ale spory nóż aspirujący do miana woła roboczego. Czytaj dalej Victorinox Hunter Pro – Amerykanin czy Szwajcar?

Ka-Bar Dozier Folding Hunter – gotowy na atak zombie

Ka-Bar to jedna z najlepiej rozpoznawanych marek amerykańskiego przemysłu nożowniczego. Jak wiele innych powstała w okresie tzw. „Złotego wieku”. Tym terminem w branży nożowniczej w USA określa się lata 1891-1942, kiedy to jak grzyby po deszczu wyrastały coraz to nowe firm zajmujące się produkcją sztućców. Rynek był niezwykle chłonny i schodziły właściwie każde ich ilości sprowadzane głównie z angielskiego Sheffield oraz niemieckiego Solingen. W 1891 roku USA wprowadziło horrendalne cła na produkty importowane z Europy i sprowadzanie sztućców zwyczajnie przestało się opłacać. Jedynym rozwiązaniem było rozpoczęcie produkcji na miejscu. Skutkiem tego było powstanie wielu firm, które dziś są już ikonami tej branży. I właśnie jedną z nich jest Ka-Bar, którego historia rozpoczyna się  29 kwietnia 1897 roku, kiedy to zrzeszona w Secretary of the Commonwealth of Pensylvania grupa 38 ludzi postanowiła uformować spółkę  Tidioute Cutlery Company mającą produkować sztućce. Już w 1902 roku firma zmieniła właściciela, którym został Wallace R. Brown zmieniając jednocześnie nazwę spółki na Union Razor Company, a siedem lat później na Union Cutlery Company.  Pod tym szyldem firma prężnie się rozwijała ciągle rozszerzając swoją ofertę, w której szybko pojawiły się wysokiej jakości noże myśliwskie. Czytaj dalej Ka-Bar Dozier Folding Hunter – gotowy na atak zombie

Karesuando Nallo – na wskroś szwedzki

Uwielbiam noże skandynawskie. Mają w sobie coś magicznego. Coś, czego nie znajdziemy w produktach innych europejskich marek. Podczas gdy większość próbuje wpasować się w aktualne rynkowe trendy, to Szwedzi mają to w nosie i dalej oferują noże według tradycyjnych recept. Jedną z nich jest Karesuando. Niewielka firma w mieście o tej samej nazwie, znajdującym się 250 km na północ od granicy koła podbiegunowego. Jest to miejsce gdzie dzień i noc nie wyglądają tak samo jak u nas, a okoliczny przemysł jest związany przede wszystkim z hodowlą reniferów. Dla miejscowych nóż jest absolutnie podstawowym narzędziem i trudno bez niego wyobrazić sobie życie w takich warunkach. Firma Karesuando powstała w 1975 roku i oferuje szeroką gamę noży myśliwskich w bardzo charakterystycznym stylu. Na pierwszy rzut oka są to konstrukcje bardzo proste, wręcz prymitywne, ale właśnie takie sprawdzają się tam najlepiej. Producent chce być również postrzegany jako bardzo szwedzka marka, dlatego stara się używać wyłącznie materiałów występujących w okolicy. Podstawowym, obok stali, jest drewno brzozy fińskiej oraz poroże i skóra reniferów. Pochwy na noże są często zdobione symbolami nawiązującymi do mitologii nordyckiej. A nazwy swoich produktów są często zapożyczane od okolicznych punktów geograficznych. Tak jest również w wypadku prezentowanego modelu Nallo, która jest zaczerpnięta od nazwy góry. Czytaj dalej Karesuando Nallo – na wskroś szwedzki

Kopromed wz.21 – cudze chwalimy, swego nie znamy

Nasz rodzimy rynek nożowniczy mocno kuleje. Jest to o tyle dziwne, że Polska to przecież 40-milionowy kraj, w którym produkcja, handel i używanie noża jest prawnie właściwie nieograniczone. Mamy sporo lasów, a co za tym i myśliwych. Jest też spora grupa miłośników noży zrzeszona wokół forum knives.pl. A są przecież jeszcze turyści, harcerze i osoby lubiące spędzać czas na łonie natury. Oni wszyscy używają noży, tylko dlaczego zwykle są to produkty zagraniczne? Czy to możliwe, że w Polsce nie opłaca się produkować dobrych noży? Takie pytanie postawiłem kilka tygodni temu przy okazji recenzji scyzoryka polskiej konstrukcji, który niestety nie zachwycał jakością. Tym razem sięgam po coś znacznie droższego i mam nadzieję, że przełoży się to na jakość. Produktem tym jest polski, myśliwski nóż składany z Nowego Tomyśla – Kopromed wz.21. Czytaj dalej Kopromed wz.21 – cudze chwalimy, swego nie znamy