Victorinox Tomo – japońskie wzornictwo, szwajcarska produkcja

Klucze do mieszkania to jedne z tych rzeczy bez których większość z nas nie wychodzi z domu. Producenci gadżetów doskonale o tym wiedzą, dlatego wiele z nich ma formę bardziej bądź mniej użytecznych breloków. Victorinox robi je już od 1935 roku. Wypuścił wtedy 58-milimetrowy model Classic, który wyposażony był w małe ostrze, nożyczki, pilnik do paznokci i kółko do kluczy. Charakterystyczna pinceta i wykałaczka została dodana w 1942 roku. Dziś nazwa Classic odnosi się do wszystkich modeli o wielkości 58 mm, chociaż niektórzy bardzo konserwatywni miłośnicy szwajcarskich scyzoryków uważają, że nie można jej użyć do scyzoryka pozbawionego choćby jednej z wyżej wymienionych cech. Nawet w wypadku zastąpienia wykałaczki lub pincety długopisem czy mała latarką LED. To właśnie dlatego dość uważnie dobierałem słowa pisząc artykuł o modelu @Work, który bazuje na Classic, ale nie wpisuje się w powyższą definicję. Ten właściwy Classic jest jednym z najbardziej popularnych modeli, dostępny w niezliczonej ilości kolorów i wzorów okładek. Wiele firm nanosi na nie swoje logo i przekazuje klientom jako gadżety reklamowe. Niektórzy kolekcjonerzy zbierają wyłącznie takie i maja ich setki.
Victorinox Tomo to próba nadania oklepanemu Classikowi nowego wizerunku bez wprowadzania rewolucyjnych zmian konstrukcyjnych. W tym celu sięgnięto po współczesne wzornictwo japońskie, które charakteryzuje się prostotą i „kwadratowością”. Za sprawą Kazumy Yamaguchi powstał nowy projekt okładek, który po złożeniu przyjmuje kształt przypominający kostkę domina. Zmianom uległo również opakowanie, a że to właśnie z nim mamy pierwszy kontakt to od niego zaczniemy.victorinox_tomo02Yamaguchi chciał aby opakowanie było bardziej ekologiczne (przypomnę, że Classiki są pakowane w blistry). Postanowił zastosować materiał i formę znaną z opakowań na jajka. Efektem jest naprawdę fajne papierowe, białe pudełko, które wygląda nietypowo ale nie tandetnie. Ciekawym akcentem jest gumka w kolorze scyzoryka, która zabezpiecza opakowanie przed otwarciem. Niby drobiazg, a cieszy. victorinox_tomo03Pierwszy kontakt z Tomo wywołał u mnie mieszane uczucia. Niby jest tym czego się spodziewałem, czyli Classikiem w nowych okładkach, ale paradoksalnie właśnie to mi się w nim jednocześnie podoba i nie podoba. Spodziewałem się, że w środku będzie konstrukcja o nowym kształcie, dostosowanym do prostokątnej obudowy ale okazało się, że w środku jest zupełnie niezmodyfikowany Classic. Posunięcie zupełnie zrozumiałe ze względów ekonomicznych, ale te zaokrąglone linery mi tutaj po prostu nie pasują. Z drugiej strony jest to już dobrze znana, sprawdzona konstrukcja i wiadomo, że obejdzie się bez niespodzianek.victorinox_tomo05Nowe okładki wykonane są z solidnego tworzywa sztucznego w jednym z siedmiu kolorów: białym, pastelowym zielonym (mint green), różowym, żywym zielonym (apple green), żółtym, niebieskim lub czerwonym. Bardzo dokładnie obudowują wnętrze i pozostawiono tylko wycięcia umożliwiające rozłożenie narzędzi. Niestety nie przewidziano miejsca na pincetę i wykałaczkę. Szkoda, bo przynajmniej jeden z tych elementów przez wielu jest uważany za obowiązkowy. Owszem, psułoby to cały efekt wizualny ale Victorinox posiada technologię odziedziczoną od Wengera umożliwiającą ukrywanie tych dwóch małych drobiazgów od wewnętrznej strony okładek. Być może warto jednak jej nie porzucać.

victorinox_tomo06
Porównanie Tomo do Classic (Manager)

Narzędzia są zupełnie standardowe. Małe ostrze o długości niespełna 4 cm i grubości 0,9 mm nadaje się do absolutnie podstawowych czynności, które nie wymagają siły tylko ostrości. Z łatwością otworzymy kopertę i utniemy odstającą nitkę. Nie liczyłbym na wiele więcej chociaż widziałem gościa, który obierał nim jabłko, a to już moim zdaniem podchodzi pod brawurę.
Tuż obok ostrza swoje miejsce znalazł pilnik do paznokci zakończony przyrządem do ich czyszczenia, który sprawdza się znacznie lepiej niż często spotykany mały płaski śrubokręt. Daleko mu do jeszcze tego z Leatherman Micra, ale jest nieźle.
Po przeciwnej strony są małe nożyczki, za które Victorinox jest bardzo ceniony. Mało który producent potrafi je zrobić tak dobrze. W tym konkretnym przypadku jest jednak jeden mały problem. Obudowa, a właściwie okładki, nieco przeszkadzają bo kciuk opiera się o nie zanim jeszcze nożyczki zostaną ściśnięte do końca. Da się z tym żyć, ale jest to lekko upierdliwe. victorinox_tomo01

victorinox_tomo07

victorinox_tomo09Victorinox Tomo zdecydowanie nie jest produktem dla każdego i wliczam tutaj również miłośników scyzoryków. Projektant, jak sam to określił, chciał pozbyć się „męskości” z popularnego Classika i to się udało. Nie chodziło tu o to, żeby stworzyć damski scyzoryk, ale żeby wyeliminować militarne konotacje jakie niewątpliwie Victorinox posiada.  Taka forma może wywoływać skrajne odczucia. Miłośnicy prostoty będą zachwyceni, a tradycjonaliści raczej popukają się po głowie. Mi osobiście się podoba. Tomo przyczepiony do pęku kluczy nie przyciąga wzroku, ot zwykły, prostokątny breloczek. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie widać, że to jest scyzoryk. Poza tym na jego obudowie nie widać rys, a jak wiadomo tradycyjny Classic rysuje się od „patrzenia na niego”.

victorinox_tomo08Jest tylko jeden problem – cena. Nie wiedzieć czemu Tomo jest o połowę droższy od Classika, a moim zdaniem wcale nie jest o połowę lepszy, bo jest właściwie taki sam. Kosztuje ponad 80 zł, dlatego nie wróżę mu świetlanej przyszłości. Taki wygląd musi się naprawdę komuś bardzo spodobać żeby uzasadnić jego zakup. Gdyby chociaż posiadał wykałaczkę…
Jak mawiał Leonardo da Vinci – „prostota jest szczytem wyrafinowania” – i ten kierunek mi się podoba, ale czy spodoba się reszcie świata? 

W opracowaniu korzystano ze źródeł:
www.sakwiki.com
www.victorinoxtomo.victorinox.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *