Skróconą historię noża szwajcarskiej armii opisałem w pierwszym wpisie na tym blogu. Dziś skupię się na najnowszym modelu, który do służby wszedł w 2009 roku. Wcześniejszy model 1961, choć bardzo lubiany, nie spełnia dzisiejszych wymagań dotyczących funkcjonalności i bezpieczeństwa. Dostępne są również doskonalsze stopy stali, z których produkowane są poszczególne elementy. Dlatego armia szwajcarska przewidziała na rok 2008 zakup 65 tys. noży zbudowanych według nowych wytycznych, zgodnie z którymi nóż miał mieć:
- wysokiej jakości stalowe ostrze,
- blokowane, częściowo ząbkowane ostrze,
- śrubokręt krzyżakowy,
- piłę do drewna,
- szpikulec/rozwiertak,
- blokowany śrubokręt,
- otwieracz do puszek.
Dodatkowo zaznaczono, że ostrze ma być otwierane manualnie i nie jest dopuszczone żadne wspomaganie sprężynowe. Miał wymagać jak najmniejszego nakładu pracy na konserwację. Ponadto wraz z nim miał być dostarczany futerał, który można przypiąć do pasa.
Osoby, które interesują się nożami prawdopodobnie od razu zauważą, że armia oparła swoje wymagania prawdopodobnie trzymając w ręce ówczesny nóż niemieckiej Bundeswehry, nota bene produkowany przez Victorinoxa.
Do postępowania przetargowego przystąpiło siedem firm w tym jedna chińska. Wywołało to burzę w mediach bo obawiano się, że może wygrać produkt marnej jakości, a niska cena może usunąć z rywalizacji firmy lokalne. W połowie 2008 roku w wybranych jednostkach wojskowych odbyły się testy próbnych konstrukcji. Ostatecznie wygrał Victorinox (Wenger nie startował w przetargu, bo był już własnością Victorinoxa). Prawdopodobnie kluczowym był tu fakt, że Szwajcarzy od kilku lat produkowali już podobny nóż dla armii niemieckiej. Mieli gotowy projekt, maszyny, matryce i sprawdzony produkt. To znacząco zmniejszyło koszty. Konstrukcja która wygrała w rzeczy samej oparta była o One Handed German Army Knife, jednak dla szwajcarskiej armii był zupełną nowością.
Victorinox Soldier 2008 to trzywarstwowy scyzoryk należący do kategorii 111mm, zatem jest sporo większy od swojego poprzednika. Ponadto ma wygodną, wyprofilowaną rękojeść, grubą na niespełna 18mm, która dobrze i pewnie trzyma się dłoni. Tworzywo okładek jest zmodyfikowane względem rozwiązań stosowanych w pozostałych modelach. Jak widać na zdjęciach jest dwukolorowe, ale w rzeczywistości są to dwa różne materiały. Zielony to matowy plastik, natomiast czarny jest lekko nagumowany. Całość powoduje, że jest minimalne ryzyko niekontrolowanego wyśliźnięcia się z dłoni.
Konstrukcja scyzoryka nie odbiega specjalnie od standardów wytyczonych przez samego Victorinoxa. Trzy warstwy, a w każdej sprężyna, na której operują narzędzia. Pewna odmianę stanowi fakt, że pomiędzy sprężynami nie ma aluminiowych przekładek (linerów). Te znajdują się tylko na brzegach. Natomiast między sprężynami jest jedna, stalowa i pełni rolę blokady liner lock, o której później. Same sprężyny są standardowe dla szwajcarskich scyzoryków, ale nowe dla noży przeznaczonych dla armii. Dotychczas na jednej sprężynie operowały maksymalnie dwa narzędzia. W modelu 2008 zastosowano wynalazek Karla Elsenera z 1896 roku, który pozwalał dołożyć dodatkowe narzędzie po przeciwnej stronie rękojeści, jednocześnie nie zwiększając grubości scyzoryka. Jest to nieco zabawne, że na rynku cywilnym to rozwiązanie znane jest od ponad 100 lat, a armia dopiero teraz się do niego przekonała.
Przejdźmy zatem do opisu narzędzi, które znalazły miejsce w modelu 2008, a zaczniemy od najważniejszego, czyli ostrza.
Głownia scyzoryka to częściowo ząbkowane ostrze o profilu drop point z owalnym uchem umożliwiającym rozłożenie jedną ręką. (Podobno pierwsze testowe modele miały otwór idealnie okrągły, ale okazało się, że ten jest opatentowany przez firmę Spyderco i trzeba było go zmodyfikować). Nie jest zbyt grube, bo ma zaledwie 2mm. Sama krawędź tnąca jest nietypowa z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że ma szlif płaski, ale ostrzony jednostronnie na całej długości. Drugi, że krawędź płaska i ząbkowana są zamienione miejscami. Bliżej rękojeści znajduje się krawędź płaska o długości 24mm. Pozostała część to 53mm krawędzi ząbkowanej. I ta ostatnia cecha powoduje, że jest to pierwszy nóż z ostrzem częściowo ząbkowanym, na który jestem w stanie wydać swoje pieniądze. Nie jestem miłośnikiem combo, ale właśnie tak powinno wyglądać takie ostrze. Ząbki blisko rękojeści uniemożliwiają precyzyjną pracę i wymuszają dziwaczne, niebezpieczne chwytanie noża. A do cięcia tkanin, lin i pasków nie ma większego znaczenie w której części ostrza się one znajdują. Kolejną dobrą cechą zastosowanych ząbków jest to, że wszystkie są takie same. W innych konstrukcjach często producenci stosują rozwiązanie w stylu dwa małe ząbki i jeden duży. Ostrzenie noży ząbkowanych samo w sobie jest trudne, ale udziwnianie ich wzorów powoduje, że staje się ekstremalne. Dlatego kolejny wielki plus dla Victorinoxa. Tradycyjnie już na ostrzu głównym, oprócz nazwy producenta, wytłoczony jest rok produkcji danego egzemplarza. Dziś nie ma to znaczenia, ale w przyszłości, kiedy stanie się scyzorykiem kolekcjonerskim, będzie miało.
No i wreszcie ostatnia istotna cecha nowego ostrza, bowiem zostało wyposażone w blokadę typu liner lock. To właśnie na jej potrzebę pomiędzy sprężynami zamontowano jedną, nietypową, stalową przekładkę, o której wspominałem wcześniej. Blokada wskakuje na swoje miejsce z głośnym klikiem. Ostrze jednak nie siedzi idealnie sztywno. Jest wyczuwalny minimalny luz na blokadzie. Nie wiem czy jest tak tylko w moim egzemplarzu, bo we wszystkich recenzjach w sieci czytałem, że ostrze jest blokowane na sztywno. Owszem, blokada jest pewna i mocna, nie ma obawy przypadkowego złożenia noża, ale nie unieruchamia idealnie. Nie przeszkadza to jednak w pracy i nie rodzi żadnych obaw. Ma jednak jeszcze jedną dziwną cechę. Odblokowanie ostrza odbywa się jak w standardowym liner locku, ale z jakiegoś powodu sprężynę blokady należy nacisnąć w przeciwną stronę niż zwykle. Trochę tak, jakby nóż został zaprojektowany dla osób leworęcznych. Trudno to zaliczyć do wad, bo idzie się do tego szybko przyzwyczaić, ale mimo wszystko ktoś chyba miał jakąś wizję, której nie dostrzegam. Wystarczyłoby zamienić kolejnością warstwy narzędzi i blokadę dać z drugiej strony. Może większość szwajcarskich żołnierzy to mańkuci?
Kolejną innowacją Modelu 2008 jest blokowany 7mm śrubokręt płaski, z którym zintegrowany jest otwieracz do butelek i przyrząd do zdejmowania izolacji. Tutaj również zastosowano liner lock, który operuje na tej samej stalowej przekładce co ostrze główne. Umożliwia to użycie śrubokręta jako dłutka, co niewątpliwie jest zaletą. Blokada jednak, tak samo jak przy ostrzu głównym, nie unieruchamia na sztywno.
Nowością w scyzorykach dla szwajcarskiej armii jest piła do drewna. Trzeba przyznać, że jest dość długa, bo mierzy 88mm. To nawet więcej niż ostrze główne. W stanie złożonym jest w całości ukryta i rozkłada się poprzez element wystający z tylnej części rękojeści. Ma przekrój trapezowy, co niweluje blokowanie się w trakcie cięcia. Małą niedogodnością jest wystające ucho ostrza głównego, które utrudnia wygodny chwyt.
Otwieracz do konserw z 3mm śrubokrętem płaskim to standardowe rozwiązanie Victorinoxa, w którym puszki otwiera się przesuwając narzędzie od siebie, a nie do siebie jak u innych producentów. Podobno są osoby, które tak chwalą sobie to rozwiązanie, że w domu nie mają otwieraczy kuchennych tylko jakiś prosty scyzoryk Victorinoxa. Ja tam jednak nie widzę niczego nadzwyczajnego. Po prostu działa, chociaż znam lepsze. Może to kwestia wprawy.
Na wierzchniej stronie umieszczono jeszcze dwa narzędzia. Śrubokręt krzyżakowy i szpikulec/rozwiertak. Nie bardzo rozumiem dlaczego w szpikulcu nie zrobiono otworu, znanego z cywilnych modeli, który umożliwia używanie go dodatkowo jako igły do dratwy. Ostatnim elementem jest stalowe kółko, do którego można przymocować np. sznurek.
Mam jednak dobrą i złą wiadomość dla użytkowników ceniących sobie wyposażenie scyzoryków w pęsetę i wykałaczkę. Złą – tutaj ich po prostu nie ma. Dobrą – są dostępne modele cywilne pozbawione gumowanych okładek, które zastąpiono standardowymi, ale wyposażone w te dwa przydatne elementy. Występują pod nazwami Military/Trailmaster One Hand oraz Trailmaster. Ten ostatni nie ma ucha umożliwiającego rozłożenie jedną ręką, a ostrze jest gładkie na całej długości. Być może, dla niektórych to zaleta.
Materiały użyte do produkcji Soldiera są typowe dla Victorinoxa, czyli o prostu bardzo dobre. Producent nie chwali się konkretnymi parametrami poszczególnych narzędzi, ale fani szwajcarskich scyzoryków i tak do nich dotarli. Według nich stal użyta do produkcji ostrza to X55CrMo14 o twardości 56HRC. Pozostałe narzędzia to stal X39Cr13, natomiast sprężyny X20Cr13. Twardość piły to 53HRC, a śrubokrętów i otwieraczy 52HRC. Są to materiały, które sprawdziły się w najróżniejszych warunkach i są z powodzeniem stosowane w cywilnych modelach. Spasowanie elementów również jest bardzo dobre, wszystkie narzędzia otwierają się łatwo i nie ocierają o siebie. No może z wyjątkiem szpikulca, który pracuje raczej ciężko, ale to jest raczej cecha wszystkich Victorinoxów, a nie wada. Mimo wszystko mogliby pożyczyć konstrukcję od Wengera, gdzie szpikulec jest lepiej przemyślany. Ale nic nie odstaje, nic nie skrzypi i całość sprawia wrażenie bardzo solidnego. Okładki wprawdzie nie są aluminiowe, jak u poprzednika, ale gumowana powierzchnia znacząco poprawia chwyt. Nie ma się do czego przyczepić. Całość dopełnia gwarancja. W tym temacie firma nie chodzi na kompromisy i na wszystkie swoje scyzoryki udziela gwarancji wieczystej.
Gdzie kupić i za ile? Scyzoryki Victorinox Soldier Model 2008 są dostępne w regularnej sprzedaży na rynku cywilnym. Z łatwością można je dostać w każdym sklepie z nożami i artykułami militarnymi. Na aukcjach internetowych również jest ich bez liku. Ich cena waha się w okolicach 160 zł. Warto też rozważyć zakup futerału, który jest dostępny w dwóch wariantach: czarnym skórzanym i zielonym nylonowym. Kupując komplet można zaoszczędzić parę złotych.
Aktualny model scyzoryka armii szwajcarskiej jest naprawdę dobrym produktem. Mimo jego niektórych dziwactw, jak liner lock dla leworęcznych, jest godny polecenia każdemu, kto lubi wyskoczyć za miasto i rozpalić ognisko na polanie, albo powędrować w góry. Dowodzą temu kolejne służby mundurowe na świecie, które wprowadzają go do swojego wyposażenia. Z powodzeniem sprawdza się w armii niemieckiej, holenderskiej czy francuskiej, a nawet w bardziej egzotycznych krajach jak Malezja i Indonezja. Za te pieniądze trudno znaleźć produkt lepszy w swojej kategorii i z pewnością znajduje się w pierwszej piątce najlepszych scyzoryków dla turysty, które można dziś kupić. Niewielu ma też konkurentów. Do głowy przychodzi mi właściwie tylko model Ranger 78 ze stajni Wengera, którego niestety coraz trudniej kupić, oraz jego następca RangerGrip 78, który już jest sprzedawany pod logiem Victorinoxa, ale nieco drożej.
Tymczasem Victorinox Soldier 2008 znajduje pewne miejsce w moim ekwipunku wyprawowym, a to czy jego przybrany brat RangerGrip 78 będzie w stanie to zmienić okaże się w jednym z kolejnych artykułów.
Plotka głosi, że scyzoryk ma być zamykany dwiema rękoma ze względów bezpieczeństwa. Stąd takie ustawienie blokady.
Pozdrawiam