Na naszych półkach leży wiele klasycznych szwajcarskich scyzoryków. Zazwyczaj są małe, jak Spartan, Climber czy Cadet. Ale nie oszukujmy się, jako dziecko marzyliśmy o modelu z możliwie największą ilością funkcji i to siedzi w nas do dziś. Nie ważne, że jest za duży żeby nosić w kieszeni, a komfort pracy bywa ograniczony. W wypadku Victorinoxa każda kolejna warstwa to szereg użytecznych narzędzi, które przynoszą realną wartość. Kiedy do głosu wraca zdrowy rozsądek okazuje się, że jednak istnieje granica. Sam producent ustalił ją 8-warstwowym SwissChampem. Wprawdzie istnieją modele SwissChamp XL, XLT, XAVT czy XXLT mające nawet 15 warstw, ale one służą raczej do leżenia na półce kolekcjonera niż realnego użytkowania. Osiem warstw to na tyle dużo żeby zmieścić w scyzoryku nawet 40 funkcji i wciąż zachować pewien komfort użytkowania. Dziś przyglądniemy się modelowi 7-warstwowemu, ale z racji zastosowania grubych narzędzi dorównuje on wspomnianemu SwissChampowi. Naszym bohaterem jest CyberTool L (41).U schyłku XX wieku inżynierowie Victorinoxa zastanawiali się jak powinien wyglądać scyzoryk XXI wieku. Doszli do wniosku, że będzie to okres grzebania we wszelkiego rodzaju elektronice. Pamiętacie pewnie jak producenci rywalizowali w stosowaniu coraz dziwniejszych wkrętów i śrubek. Dziś sytuacja się raczej wyklarowała i większość urządzeń elektronicznych da się rozkręcić za pomocą małych śrubokrętów krzyżakowych oraz torx. Problem w tym, że w scyzorykach ich brakowało. Dlatego zaprojektowano nowe, uniwersalne narzędzie z wymiennymi końcówkami, któremu nadano nazwę CyberTool. Wyposażono w nie 4 modele scyzoryków, w nazwach których zawierała się liczba dostępnych funkcji. Tak oto powstały CT 29, CT 34 , CT 41 oraz Lite, będący w rzeczywistości modelem CT 34 z dodatkową warstwą zawierającą latarkę oraz szkło powiększające. Victorinox przyzwyczaił nas już do czasami bezsensownego zmieniania modelom nazw i w 2015 roku stało się tak również z trzema pierwszymi CyberToolami – odpowiednio na CT S, CT M i CT L. Dla jasności sytuacji dla prezentowanego modelu CT L (41) będę używał obu nazw jednocześnie.CyberTool L (41) jest przedstawicielem najbardziej popularnego rozmiaru scyzoryków, czyli 91 mm. Według producenta jest to wartość na tyle mała żeby zmieścić się w kieszeni i wystarczająco duża, żeby wielkość narzędzi pozwalała na wygodną pracę. W tym wypadku ta pierwsza cecha raczej odpada, bo CT L (41) składa się z siedmiu warstw i ma grubość całkowitą aż 33 mm. Konstrukcyjnie jest zupełnie normalnie i widzimy tu osiem aluminiowych linerów. Trzy z nich są nieco grubsze od pozostałych i okalają narzędzia, które mają wytrzymać nieco większe przeciążenia. Żeby być precyzyjnym cieńsze linery mierzą 0,7 mm, a grubsze 1 mm.Pierwszą zauważalną różnicą między CyberTool a standardowymi modelami 91 mm jest kolor okładek. A właściwie nie tyle kolor, co ich transparentność. Żeby zaakcentować nowoczesność wykonano je z półprzezroczystego, czerwonego celidoru (dostępna jest również wersja niebieska). Dziś nas to zupełnie nie dziwi, ale w 2000 roku to była nowość. Zastosowano tutaj ich wersję Plus (Plus-Scales), czyli oprócz miejsca na pincetę i wykałaczkę jest jeszcze szpilka i długopis. CyberTool L (41) jest w nie oczywiście fabrycznie wyposażony. Znajdziemy tu nawet mikrośrubokręt do okularów wkręcany w korkociąg. Nie będę się rozpisywał na temat wykałaczki, pincety czy szpilki, bo te zapewne doskonale znacie, ale warto na chwilę zatrzymać się przy długopisie. Jest to bowiem długopis ciśnieniowy. Oznacza to, że atrament nie wypływa z niego grawitacyjnie tylko jest wypychany przez ciśnienie sprężonego wewnątrz gazu, najprawdopodobniej azotu. Dzięki temu można nim pisać na każdej powierzchni, również do góry nogami, pod wodą, a nawet w kosmosie (to stąd długopisy marki Fisher często są nazywane Space Pen). Mam już taki kilkunastoletni ze starego SwissCarda i nigdy nie zasechł, ani nie trzeba było go rozpisywać. Nigdy też nie wylał, a mam go na każdym wyjeździe. Osobiście dość rzadko używam długopisów, ale jak już zachodzi taka potrzeba to często te leżące w szufladzie nie nadają się już do niczego, a ten od Victorinoxa działa zawsze. Należy go jednak traktować raczej jako długopis awaryjny bądź do pojedynczych podpisów, bo korzystanie z niego przy dłuższych tekstach to istna ekwilibrystyka. Ma grubość zaledwie 2,3 mm i długość 70 mm, więc generalnie przelatuje przez palce. Niektórzy do pisania wkładają go pomiędzy sprężynę, a wielofunkcyjny hak, to zwiększa komfort, ale nie w wypadku prezentowanego modelu, bo ten jest za gruby.Nazywanie modeli scyzoryków tak samo jak pojedynczych narzędzi powoduje, że pisanie o nim to istna masakra. Jak bowiem napisać inaczej że to co czyni CyberToola CyberToolem to… CyberTool? No ale właśnie tak jest, bo jest to wyjątkowe narzędzie spotykane tylko w serii CyberTool właśnie, oraz w tych wspomnianych wyżej 15-warstwowych kolosach. Składa się na nie sześciocentymetrowa głowica na dwustronne bity o grubości 4 mm oraz pojemnik na nie. Producent rozwiązał to w bardzo sprytny sposób. Jeden bit zawsze spoczywa gotowy do pracy, a trzy pozostałe przechowywane są w plastikowym uchwycie. Wszystko jest tak zaprojektowane, że złożone narzędzie jednocześnie zabezpiecza wszystkie cztery bity przed zgubieniem. W zestawie otrzymujemy bity:
– Philips #0 <–> Philips #1 lub Pozidriv #0 <–> Pozidriv #1
– Philips #2 <–> Płaski 4 mm
– Torx #8 <–> Imbus #4
– Torx #10 <–> Torx #15
Gdyby jednak komuś tez zestaw nie pasował to dostępne są jeszcze bity z modeli SwissChamp XAVT oraz XXLT, wyposażonych w dwa narzędzia CyberTool. Z nimi otrzymujemy jeszcze dodatkowo:
– Płaski 3 mm <–> Płaski 4 mm
– Torx #6 <–> Torx #8
– Imbus #1,2 <–> Imbus #1,5
– Imbus #2 <–> Imbus #2,5
W warszawskim salonie Victorinoxa zapewniano mnie, że można je bez problemu zamówić. Nie jest to bez znaczenia, bo są to bity o nietypowym rozmiarze i nie da się ich dokupić w sklepie z narzędziami.Z kronikarskiej dokładności należy jeszcze dodać, że głowica na bity została tak zaprojektowana żeby pasowała (bez żadnego bitu) do pięciomilimetrowych, sześciokątnych śrubek stosowanych w komputerach. Spotykamy je w śrubkach dystansowych służących do mocowania płyt głównych oraz do zabezpieczania kabli przed wypadnięciem z gniazda. Dziś królują już laptopy, standardy złącz również się zmieniły, więc ta funkcja powoli staje się tylko ciekawostką.
Konstrukcja tego narzędzia jest bardzo pomysłowa. W większości multitooli, nawet jeżeli są wyposażone w śrubokręty z wymiennymi końcówkami, do zestawu dołączany jest oddzielny pojemnik na bity, jak np. w SwissToolach, czy Leathermanach. Wymusza to konieczność wygospodarowania dodatkowego miejsca w futerale, co oczywiście zwiększa jego grubość. W efekcie, żeby zmniejszyć wagę i rozmiary, niektórzy nie zabierają pojemnika ze sobą, a jak wiadomo właśnie wtedy go zabraknie. CyberTool eliminuje ten problem ale odbywa się to kosztem ilość dostępnych końcówek. W 91-milimetrowym scyzoryku udało się ich zmieścić tylko i aż osiem.Kolejnym narzędziem, któremu warto poświęcić więcej uwagi są szczypce. Po raz pierwszy pojawiły się w scyzorykach w 1985 roku. Była to odpowiedź na wynalazek Tima Leathermana z 1983 roku, którym był multitool. W odróżnieniu od niego nie są to jednak kombinerki obłożone narzędziami, tylko jedno z narzędzi w scyzoryku. Są znacznie delikatniejsze i nadają się do lekkich prac, ale z mojego doświadczenia właśnie takie wykonujemy najczęściej. Znajdziemy tu precyzyjne, sprężynujące szczypce, giętarkę do drutu (którą od biedy da się drut przeciąć), oraz zaciskarkę do ciężarków wędkarskich. Nie są konkurencją dla pełnowymiarowych multitooli, ale z powodzeniem sprawdzą się w domowym majsterkowaniu. CyberTool L (41) ma do zaoferowania jeszcze szereg standardowych narzędzi spotykanych w scyzorykach, o większości których pisałem już w artykułach poświęconych innym modelom. Znajdziemy tu oczywiście duże i małe ostrze, otwieracze do puszek i butelek, niezwykle precyzyjne nożyczki, piłkę do drewna czy pilnik do metalu. Ten ostatni po obu stronach ma różne gradacje, a na krawędzi piłkę do metalu. Nie jest to wprawdzie brzeszczot, ale przy odrobinie cierpliwości da się nim przeciąć gwoździa czy druty w siatce ogrodzeniowej. Po drugiej stronie również znajdziemy imponujący zestaw małych narzędzi. Jest tu szpikulec z szydłem i rozwiertakiem, wielozadaniowy hak, mały śrubokręt płaski, dłutko oraz korkociąg. Każde z nich można używać na wiele sposobów i ogranicza nas tylko pomysłowość. Na formach internetowych znajdziecie szereg porad dotyczących ich niekonwencjonalnego użycia. Ja ze swojej strony mogę polecić kanał greckiego youtubera, na którym znajdziecie dziesiątki filmów poświęconych poszczególnym narzędziom w nietypowych zastosowaniach.
O jakości wykonania nie ma co się rozpisywać. Standardy wyznacza sam Victorinox i inni po prostu musza go gonić.
CyberTool L (41) to wyjątkowo uniwersalny scyzoryk. Łączy w sobie funkcje kilku modeli przeznaczonych do różnych zastosowań. Sprawdzi się na biwaku, gdzie przydadzą się ostrza, otwieracze i czasem piłka do drewna. Na poniższym filmie z kanału Blade HQ zobaczycie również, że w ekstremalnych sytuacjach sprawdzi się nawet jako narzędzie survivalowe.
[iframe width=”560″ height=”315″ src=”https://www.youtube.com/embed/AOKlcaEvqSg” frameborder=”0″]
Po powrocie do domu zamieni się w zestaw małego majsterkowicza. Za jego pomocą rozebranie laptopa na części pierwsze nie stanowi większego problemu. W warsztacie poradzi sobie również w prostymi pracami stolarskimi i ślusarskimi, a w codziennym użytkowaniu nieocenione staną się długopis czy szpilka. Uniwersalność okupiona jest niestety ograniczonym komfortem użytkowania. Z racji dużej grubości scyzoryka musimy iść na szereg kompromisów i pogodzić się z tym, że czasami będzie po prostu nieporęcznie. 7-8 warstw narzędzi to absolutne maksimum, przy którym jeszcze jesteśmy w stanie w miarę wygodnie z nich korzystać. We znaki daje się również jego masa wynosząca 190 gramów. To dużo, chociaż i tak mniej od większości multitooli. Moim zdaniem nie nadaje się do noszenia w kieszeni. Na szczęście Victorinox oferuje szereg dedykowanych futerałów do pasa, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Na koniec pomówmy o cenie, bo ta jest naprawdę wysoka. Nie licząc modeli kolekcjonerskich (i tych służących do leżenia na półce) jest to jeden z najdroższych scyzoryków w ofercie Victorinoxa. Żeby stać się jego właścicielem trzeba wysupłać ok. 450 zł. Z futerałem kwota ta przekroczy 500 zł. I choć ta cena w nożowniczym świecie nie jest powalająca to CyberTool trzeba uznać za drogi gadżet i większość ludzi nie może sobie na niego pozwolić. Być może właśnie dlatego jest dla facetów marzeniem z dzieciństwa. Przecież każdy z nas chciał być jak MacGyver i kogo obchodzi że wtedy jeszcze nie było CyberToola…
Źródła:
www.victorinox.com
www.sakwiki.com
www.youtube.com/user/KnifeHQ
www.youtube.com/user/nikgyver7