Swiza D03 Red – coś się kończy, coś się zaczyna

Kiedy w 2013 roku Victorinox ogłosił zakończenie produkcji scyzoryków pod zakupioną 8 lat wcześniej marką Wenger zakończył się pewien rozdział. Był to okres trwającej ponad 100 lat rywalizacji dwóch szwajcarskich firm, dzięki którym zdefiniowane zostało pojęcie „scyzoryk”. I choć decyzja ta nie była zaskakująca to przyjąłem ją ze smutkiem. Należę bowiem do grupy uważającej, że produkty Wengera były po prostu lepiej przemyślane. Różnice często były niewielkie ale to właśnie te małe detale ją czyniły. Jednak koniec jednego często jest początkiem drugiego i wydaje się, że nie inaczej jest w tym przypadku bo pojawił się kolejny gracz – Swiza.

Swiza to szwajcarska firma, której początki sięgają 1904 roku. Przez ponad 110 lat zajmowała się głównie produkcją zegarów. W 2015 roku zdecydowała poszerzyć swoją ofertę o zegarki naręczne oraz scyzoryki. O ile to pierwsze jest naturalną konsekwencją dotychczasowej działalności to wejście w scyzoryki  wydaje się być ruchem dość ryzykownym. Nie wzięło się to jednak znikąd i łącząc ze sobą pewne fakty można zorientować się, że może jednak ryzyko nie było takie duże. Swiza bowiem ma swoją siedzibę w Delémont, czyli dokładnie tam gdzie Wenger. Wiadomo też, że przejęcia czy podziały firm kończą się dla wielu osób utratą pracy lub przeniesieniem na mniej korzystne stanowisko. W konsekwencji na rynku pojawia się szereg wykwalifikowanych osób, które szukają nowych wyzwań. Wystarczy zatem żeby pojawił się ktoś kto zechce wyłożyć trochę grosza i stworzyć warunki do wykorzystania ich potencjału. Tu właśnie pojawia się Swiza, która postawiła na dwóch młodych wzajemnie dopełniających się ludzi z wengerowską przeszłością: Petera Huga i Floriana Lachata.
swiza_D03_red_05Projektowanie czegoś zupełnie od zera ma tę zaletę, że nie trzeba iść na kompromisy wynikające z istniejących już matryc i form produkcyjnych, a każdy element może zostać skrojony na miarę. Swiza postanowiła z tego skorzystać i stworzyć coś nieco innego, nowocześniejszego i bardziej odjechanego. Dobrze znana forma szwajcarskich scyzoryków otrzymała nowe, unikalne wzornictwo, żywe kolory i kilka ciekawych rozwiązań technicznych. Na chwilę obecną zaprezentowano cztery modele scyzoryków w czterech wariantach kolorystycznych. Zastosowane wzornictwo wywołuje różne emocje, od zachwytu po skrajną niechęć, ale ja identyfikuje się z pierwszą grupą bo uważam, że jest po prostu świetne. Bardzo mi się podoba to, że otrzymaliśmy coś innego, że możemy poczuć powiew świeżości w tym nieco zastanym scyzorykowym światku i że ktoś próbuje tę branżę nieco ożywić. 
swiza_D03_red_09To co wpierw zwraca uwagę to łukowaty kształt rękojeści. W pierwszej chwili trudno się do niej przekonać ale okazuje się, że to działa! Nóż leży w dłoni bardzo pewnie i moje obawy przed nietypowym kształtem okazały się bezzasadne. Kolejną charakterystyczną cechą są okładki wykonane z gumowatego tworzywa. Są twarde, ale przyjemne w dotyku. Producent określa to jako „soft-touch” i rzeczywiście przywodzą na myśl aksamit. Nóż jednak wcale nie trzyma się dłoni tak dobrze jak spodziewalibyśmy się po gumie. W suchej dłoni przyczepność okładek nie różni się znacząco od tego z znamy z gładkich Victorinoxów. Sprawa zupełnie odmienia się gdy dłoń jest mokra. Tutaj chwyt jest pewny i odnoszę wrażenie, co może wydawać się dziwne, że Swiza lepiej trzyma się skóry mokrej niż suchej.
Przyciąga wzrok również kolor okładek. Do wyboru są cztery: czarny, biały, niebieski i czerwony. Czerwień Swizy jest jednak zupełnie inna od tej, do której przyzwyczaił nas Victorinox. Tutaj kolor jest jaśniejszy i znacznie bardziej nasycony. Nareszcie możemy wybrać coś innego, bardziej wariackiego. W końcu jak kupować Lamborghini to pomarańczowe, a nie szare. swiza_D03_red_03Do prezentacji wybrałem model D03, bo jego zestaw narzędzi najbardziej przypomina historyczny The Officer’s and Sports Knife z 1896 roku, o którym wspominałem w artykule poświęconym Spartanowi. Ma konstrukcję dwuwarstwową, a do dyspozycji mamy ostrze, szpikulec, otwieracze do konserw i butelek, korkociąg oraz pincetę. Każde z nich to istny wzorniczy majstersztyk. Przyłożono uwagę do każdej linii, przetłoczenia i zagięcia.

Paradoksalnie najmniej dzieje się w ostrzu, ale to nie znaczy, że jest nudne. Tutaj postawiono na klasyczny, sprawdzony profil spear-pointDługość ostrza to 75 mm i gabarytami przypomina te znane z serii Pioneer Victorinoxa. Smaczku dodaje otwór służący do jego rozkładania. Po jednej stronie jest przedłużony przetłoczeniem, w którym wygrawerowano nazwę marki. Nie jestem fanem otworów w ostrzu i zrozumie to każdy kto kiedyś na biwaku używał takiego noża to smarowania chleba pasztetem, a potem próbował go umyć. W tym wypadku godzę się na resztki pasztetu na ostrzu, bo całość wygląda po prostu obłędnie. Szkoda, że nie udało się podobnego efektu uzyskać również po drugiej stronie, no ale ostrze w najgrubszym miejscu ma niespełna 2 mm, a w miejscu otworu jest to już tylko ok. 1 mm. Zatem zwyczajnie się nie dało. Warto również zwrócić uwagę na stal, z której jest wykonane. To znana i lubiana chromowo-molibdenowa 440-tka o twardości 57 HRC. Otrzymujemy zatem niezłe właściwości mechaniczne i dużą odporność na korozję. Oznacza to, że Swiza nie wymaga specjalnych zabiegów konserwujących oprócz dość częstego sięgania po ostrzałkę. Pośród dostępnych na rynku scyzoryków plasuje się jednak w czołówce.swiza_D03_red_07Ostrze Swizy rozkłada się pod nietypowym kątem i nie tworzy z rękojeścią linii prostej, co z racji łukowatego kształtu jest niemożliwe. Tutaj linia grzbietowa przebiega na całej długości po łuku i w pierwszej chwili może się to wydawać dziwne. Szybko się jednak okazuje, że ten zabieg wzorniczy w niczym nie przeszkadza. Miłośnicy amerykańskich klasyków już to znają. Jest po prostu inaczej, co wcale nie znaczy gorzej.
Jest jeszcze wisienka na torcie w postaci skrzętnie ukrytej blokady ostrza, a w pewnym sensie są nawet dwie. Wszystkie narzędzia operują na sprężynach slip-joint, ale ostrze ma jeszcze dodatkową blokadę liner-lock. Jej zwolnienie odbywa się poprzez naciśnięcie białego krzyża na okładce, który jest jednocześnie przyciskiem. To wspaniałe rozwiązanie było możliwe właśnie dlatego, że okładki są wykonane z gumy i wykorzystano jej elastyczność. Podobnie wyglądało to w Wengerowskiej serii Ranger, z tym że tam logo było oddzielnym, plastikowym elementem. Ukrycie przycisku ma jednak tę wadę, że osoba niezaznajomiona z tematem może mieć problemy ze złożeniem ostrza. Dodatkowo, nawet po zwolnieniu blokady, wciąż trzeba przełamać opór sprężyny slip-joint. Dlatego pożyczając komuś scyzoryk trzeba zawsze o tym mówić. Szkoda tylko, że jest niewielki luz na blokadzie. W niczym to nie przeszkadza, ale dało się to zrobić lepiej.swiza_D03_red_04To co świadczy o klasie scyzoryka to nie tylko ostrze, ale również pozostałe narzędzia. Ich zestaw jest bardzo podobny do wspomnianego już Spartana. W tej samej warstwie co ostrze znajduje się jeszcze szpikulec, który może pełnić wiele funkcji. Konstrukcyjnie jest on bardzo podobny do tych stosowanych w popularnych Aloxach, jest jednak znacząco krótszy. Nie działa to specjalnie na jego niekorzyść. Dodatkową dziurkę w skórzanym pasku da się zrobić bez żadnego wysiłku. Podejrzewam jednak, że używanie go jako szydła może być nieco utrudnione.
W scyzoryku jest również otwieracz do butelek, o którym trudno napisać coś odkrywczego. Działa jak należy. Podoba mi się jego wygląd. Ciekawie poprowadzono wszystkie linie i otwór służący do jego rozkładania. Choć jest zwyczajny, to jednak coś się w nim dzieje. W dolnej jego części znajduje się wycięcie, które służy do zaginania drutów. Nareszcie producent nie pisze o nim jako o przyrządzie do zdejmowania izolacji. Plus dla Swizy. Otwieracz zakończony jest płaskim śrubokrętem, który jednocześnie może służyć do podważania. Ważne, że pamiętano o możliwości zblokowania go pod kątem 90 stopni, a nie tylko 180. W przypadku śrubokrętów jest to bardzo pożądane.
Z drugiej strony jest otwieracz do puszek, który również bardzo ładnie zaprojektowano. Producent zdecydował się na wersję, w której otwieranie konserwy wykonujemy „od siebie”. Ja nie jestem fanem takiego rozwiązania. Miałem nadzieję, że Swiza mnie przekona, ale jednak nie. Działa tak samo jak w Victorinoxach, czyli „tak sobie”. Poza tym sama zasadność ich umieszczania w scyzorykach jest ostatnimi czasy wątpliwa. Coraz trudniej znaleźć w sklepie konserwę, do otwarcia której potrzebny byłby otwieracz. W wypadku D03 większy pożytek będzie z małego płaskiego śrubokręta na jego końcu. Myślę, że całość spokojnie można by zastąpić czymś innym, choćby tak jak zrobił to Böker w serii Tech-tool.
swiza_D03_red_02Jedynym narzędziem rozkładanym prostopadle do rękojeści jest korkociąg. Nie wiem dlaczego producent podkreśla w swoich materiałach reklamowych, że ma on 5 zwojów. Fakt, konkurencja ma 4 ale czy ma to jakieś znaczenie? Być może jakiś koneser win jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jak dla mnie większe znaczenie ma to, że całkiem nieźle pasuje tutaj mały śrubokręcik do okularów od  Victorinoxa. Wszak jestem okularnikiem.
Bardzo dobrze, że Swiza nie zrezygnowała ze znaku rozpoznawczego szwajcarskich scyzoryków w postaci ukrytej pincety. Szkoda tylko, że zabrakło wykałaczki. Pinceta ukryta jest jednak tak samo jak robił do Wenger. Żaden jej element nie jest widoczny z boku, a wyjmuje się ją zahaczając o nią w tylnej części rękojeści. Osoba niezaznajomiona z tematem jej nie zauważy. Sama pinceta jest niemal identyczna jak te od Wengera, jest tylko nieco dłuższa.swiza_D03_red_08Jakość wykonania jest bardzo wysoka. Wszystkie elementy są dobrze spasowane i pracują jak należy. Na pochwałę zasługuje przywiązanie wagi do każdego szczegółu. Popatrzcie na powyższe zdjęcie. Złożone otwieracze do butelek i konserw tworzą dokładnie taką samą linię jak ostrze, a otwory w otwieraczu i ostrzu idealnie się licują. Mimo wszystko narzędzia utrzymują funkcjonalność i wyglądają niebanalnie. Takie detale nie powstają przypadkiem i naprawdę czynią różnicę. Nie odbyło się to również kosztem dostępu do poszczególnych narzędzi. Dzięki głębokiemu łukowi rękojeści otrzymano więcej miejsca na wycięcia na paznokieć. W tym wypadku są to otwory, do których dostęp jest po prostu idealny. Projektanci musieli spędzić sporo czasu nad stołem kreślarskim żeby osiągnąć taki efekt. Wielki ukłon w ich stronę, bo odwalili naprawdę solidny kawał dobrej roboty. Ciekawe jak sobie poradzą kiedy Swiza zdecyduje się wprowadzić modele z większą ilością warstw. Jednak, o ile udało mi się dowiedzieć, nie należy się ich spodziewać w najbliższym czasie.

Czy warto kupić Swizę? Przeanalizujmy. Oficjalna cena modelu D03 wynosi 148 zł. W pierwszej chwili pomyślałem, że chyba postradali zmysły. Przecież Spartan z podobnym zestawem narzędzi kosztuje mniej niż połowę tej ceny. Po chwili jednak stwierdziłem, że porównanie ze Spartanem nie jest zbyt dobrze trafione. Przecież on nie ma blokady ostrza, ani chwytnych okładek. Przeszukałem zatem ofertę Victorinoxa i modelem najbliższym Swizie jest EvoGrip S101, który można kupić za ok. 160 zł. Oznacza to, że szok cenowy nie był do końca uzasadniony. Zwłaszcza, że porównując te modele można dojść do wniosku, że Swiza jest po prostu lepsza. No bo tak:
– wzornictwo – to sprawa indywidualna, ale Swiza podoba mi się zdecydowanie bardziej,
– materiały – i w jednym i drugim przypadku są bardzo dobre, z lekkim wskazaniem na Swizę z racji zastosowanej 440-tki w ostrzu,
– gwarancja – w obu wypadkach jest wieczysta, tutaj jednak Victorinox wygrywa, bo nie ogranicza jej tylko do pierwszego właściciela, który musi przechowywać potwierdzenie zakupu,
– trwałość – tego nie da się jeszcze określić bo Swiza jest na rynku zbyt krótko, prezentuje się jednak obiecująco.swiza_D03_red_01Biorąc pod uwagę wszytko powyższe Swiza zasługuje na miano prawdziwego „szwajcarskiego scyzoryka”. Prezentuje się zacnie i Szwajcaria nie musi się wstydzić tego, że na okładkach ma jej symbol. Dołącza również do gry słownej określającej szwajcarskość jej produktów. Prawdopodobnie wiecie, że kiedyś był konflikt pomiędzy Victorinoxem i Wengerem dotyczący używania nazwy „Swiss Army Knife”. Skończyło się tak, że ten pierwszy używał określenia „Original Swiss Army Knife”, a drugi „Genuine Swiss Army Knife”. Swiza na swoim opakowaniu umieściła „Authentic Swiss Knife”, w którym z wiadomych powodów nie ma słówka „Army”, no ale kto wie czy w przyszłości się tam nie pojawi.
Bardzo się cieszę, że Swiza postanowiła trochę zaszaleć i jej produkty są znacząco inne od tego co już mieliśmy na rynku. Wiadomo, że nowoczesne wzornictwo nie każdemu się spodoba, ale lepiej jest mieć wybór niż go nie mieć. Szkoda tylko, że oferta startowa jest tak uboga. Z takim katalogiem nowy gracz nie jest żadną konkurencją dla Victorinoxa, który ma swojej ofercie scyzoryk na każdą okazję. Życzę jednak Swizie sukcesów, bo ma to „coś”, czego nie mają inni.


Źródła:
www.swiza.com

7 komentarzy do “Swiza D03 Red – coś się kończy, coś się zaczyna”

  1. Fajny art i dobrze, że zwróciłeś uwagę na te detale, typu blokada ostrza. Rzeczywiście, w takiej sytuacji scyzoryk nie wydaje się już tak drogi. Ja jednak czekam, aż Swiza pokaże jakiegoś grubasa :-)

    1. Pytałem polskiego dystrybutora o ich plany dotyczące wprowadzenia bardziej rozbudowanego modelu. Otrzymałem nieco lakoniczną odpowiedź, że niby planują ale nie wiadomo kiedy. Że to się wiąże z rozbudową linii i takie tam. Nie spodziewałbym się ich w najbliższym czasie, ale też będę czekał.

  2. Świetny scyzoryk, kupiłbym, ale…
    Brak kółeczka do zawieszenia przekreśla go w moich oczach. Leżący luzem na dnie kieszeni scyzoryk, który się obraca bez przerwy i muszę go poprawiać co kwadrans bardzo denerwuje. A na kółeczku można go zawiesić na lince o szlufkę czy pasek i wszystko jest ok ;) chyba, że dodadzą pasujący klips, wtedy będzie super

    1. A to ciekawe. Bo mi kółko w Victorinoxach zwyczajnie przeszkadza. Lepszym rozwiązaniem może pochwalić się Boker w serii Tech-Tool. Ale lepiej jest mieć wybór, niż go nie mieć ;)

    1. pęseta, pinceta [wym. pęseta] «szczypce o sprężystych ramionach służących do chwytania drobnych przedmiotów» – Słownik Języka Polskiego, PWN. Pozdrawiam :)

  3. Posiadam takowego, w kolorze niebieskim ;-)
    Czemu w takim? Najzupełniej w świecie mi się spodobał, dodatkowo Vicków czerwonych mam już kilka w kolekcji.

    Jak na razie jestem z niego bardzo zadowolony, choć mam go krótko, ok. 6 miesięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *