Remington to najstarsza amerykańska firma zajmująca się przede wszystkim produkcją broni. Charakterystyczna litera „R” na produktach wzbudza emocje już od 1818 roku. Jak już pisałem przy okazji Colta, każda taka firma prędzej czy później podejmuje się produkcji noży.
W przypadku Remingtona nastąpiło to tuż po zakończeniu I Wojny Światowej, a dokładnie w kwietniu 1919 roku. Przy okazji budowy nowej fabryki amunicji postanowiono zająć się produkcją scyzoryków. Remington podszedł do sprawy poważnie jak mało kto w tamtym czasie. Zatrudnił doświadczony w Solingen zespół rzemieślników z C.W. Tilmannsem na czele, który wcześniej pracował m.in. dla Camillusa i Bökera. Wspólnie opracowali 150-stronicowy katalog noży. Pierwszy scyzoryk wyprodukowano 9 lutego 1920 roku. Później historia potoczyła się w iście piorunującym tempie. W 1931 roku produkcja osiągnęła 10 tysięcy wysokiej jakości noży dziennie! W międzyczasie oferta dostępnych modeli powiększyła się kilkukrotnie. Najciekawszy etap dla kolekcjonerów rozpoczął się w 1922 roku kiedy w ofercie pojawiły się pierwsze noże z tarczą w kształcie pocisku karabinowego. Jest to seria, do której szybko przylgnęła nazwa „Bullet knife” i właśnie te modele są dzisiaj najbardziej poszukiwane. Niestety firma nie ustrzegła się skutków Wielkiego Kryzysu i w 1933 roku od bankructwa uratował ją DuPont, a katalog dostępnych wzorów został zredukowany do 307. Historia nożownicza Remingtona została gwałtownie przerwana 12 listopada 1940 roku kiedy w związku z trwającą w Europie II Wojną Światową produkcja została w całości przestawiona na potrzeby militarne. Wszystkie części i sprzęt zostały sprzedane firmie Pal Blade Co. Następna seria scyzoryków „Bullet Knife” pojawiła się dopiero w 1982 roku przy okazji akcji promocyjnej związanej z wprowadzeniem do sprzedaży nowego karabinu. Scyzoryki te zostały wyprodukowane przez Camillusa. Szybko stały się bardziej popularne od samego karabinu, dlatego zdecydowano o corocznej reedycji serii. Współpraca Remingtona i Camillusa trwała do 2006 roku, kiedy ten drugi ostatecznie zbankrutował. Wtedy rozpoczął się nieco gorszy moment w nożowniczej historii Remingtona. Licencje sprzedawano nieco chaotycznie. Scyzoryki „Bullet knife” były produkowane przez Bear&Son, co pozwoliło na zachowanie reputacji. Niestety produkcja pomniejszych serii odbywała się w Chinach co odbiło się na jakości. Na szczęście Remington w porę się opamiętał. W 2014 roku zacieśniono współpracę z Bear&Son, który w 2015 roku stał się właścicielem licencji Remingtona na wyłączność. Ogłoszono, że cała produkcja wraca do USA i wszystkie nowe scyzoryki będą miały wieczystą gwarancję. Rozpoczęto wyprzedaż stanów magazynowych, w konsekwencji modele wyprodukowane w Chinach dostępne są w śmiesznie niskich cenach. Prezentowany model jest właśnie jednym z nich, ale wcale nie mam z tego powodu kompleksów. Jest to po prostu jeden z gorszych etapów w historii firmy. Amerykańskie klasyczne wzory scyzoryków chyba nigdy mi się nie znudzą. Był już Stockman (tu i tu) i Peanut (tu), to teraz czas na Canoe. Skąd taka nazwa? Wystarczy spojrzeć na powyższe zdjęcie, a skojarzenia nasuną się same. Wzór ten jest znany conajmniej od 1915 roku. Wiele źródeł podaje, że produkowano go już w końcówce XIX wieku. Powstał w wyniku ewolucji scyzoryków nazywanych Cattle Knife, które były prostymi i symetrycznymi konstrukcjami z zaokrąglonymi bolsterami. Główną modyfikacją było rozciągnięcie owych bolsterów tak aby zakrywały wystające ponad okładziny krawędzie ostrzy. Dzięki temu skromnemu zabiegowi scyzoryk nabrał szyku i zyskał ogromną rzeszę miłośników. Kolekcjonerzy do dziś zachwycają się linią jaką tworzą bolstery z ostrzem, często uważając Canoe za projekt najbardziej spójny pośród amerykańskich klasyków. W przypadku tego wzoru obowiązuje pewien standard, którego większość producentów stara się trzymać. Dopuszczalne są drobne odstępstwa, ale nie można z tym przesadzać. W Ameryce są na to dość wyczuleni. Tradycyjnie ma w postaci złożonej długość 3 5/8″ (92 mm). Na przeciwległych końcach znajdują się dwa ostrza. Większe o długości 2 1/2″ (63 mm) o profilu spear-point, oraz mniejsze penblade, które zwykle również ma profil zbliżony do spear-point. Ostrza zazwyczaj operują na tej samej sprężynie, ale wielu producentów stosuje dwie. Na taką zmianę zdecydował się nawet legendarny Case (w 1985 roku). Linery są wykonane najczęściej z mosiądzu, a bolstery są niklowane. W tańszych modelach rezygnuje się z tych materiałów na rzecz tańszej stali. Wytrawni kolekcjonerzy mogą kręcić na to nosem.Pełna nazwa prezentowanego modelu to Remington Sportsman Series Insignia Edition i jest oznaczony przez producenta jako limitowana edycja. Otrzymujemy go zapakowanego w bardzo ładną metalową puszkę z przepięknym rysunkiem autorstwa Toma Beechama. Nazwijmy jednak rzeczy po imieniu – jest to przerost formy nad treścią. Jak już wcześniej wspomniałem jest to bowiem egzemplarz wyprodukowany w Chinach, z tanich materiałów, mający cały jeden rok gwarancji i na skutek wyprzedaży dostępny dosłownie za kilkanaście dolarów.Na szczęście zachowano wymiary i formę tradycyjnego Canoe. Nie znajdziemy tu jednak miedzi czy niklu, bo zarówno linery jak i bolstery zostały wykonane ze stali nierdzewnej. Nie tak zwyczajny jest już materiał, z którego wykonano okładki, bowiem nie jest to typowe drewno tylko tzw. czeczota (ang. burl wood). Powstaje jako wieloletni obrzęk na brzozie, ale jest całkowicie zdrowym drewnem. A co najważniejsze charakteryzuje się bardzo dekoracyjnym rysunkiem słoi. Ostrza również trzymają się tradycji. Większe z nich ma długość 63 mm, grubość 1,5 mm, typowy „nadmuchany” profil spear-point i pełny płaski szlif. Mniejsze, tzw. penblade, ma długość 50 mm, grubość 1,5 mm, profil drop-point i również pełny płaski szlif. Wykonano je ze nierdzewnej stali 440A, co powinno sprostać każdemu wyzwaniu. Nie odbiega to od obowiązującego standardu amerykańskich scyzoryków dalekowschodniej produkcji. Możemy być spokojni o korozję, nie pojawi się. Będą łatwe do naostrzenia, ale też stosunkowo łatwe do stępienia. Do codziennych czynności zupełnie wystarczające. Są solidne i dobrze wykonane. Każde z nich operuje na własnej sprężynie slip-joint i mechanicznie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Opór jaki stawiają jest spory, ale nie trzeba się z nimi siłować i łamać paznokci. Ostrza są bardzo dobrze trzymane w obu pozycjach i nie mają żadnych luzów. Jakość wykonania jest wysoka z jednym małym „ale”. Wszystkie metalowe elementy są bardzo ładnie wykonane i świetnie spasowane. Szczerze powiedziawszy jestem pozytywnie zaskoczony tym jak wszystko tu jest równe i symetryczne. Tego w scyzorykach produkowanych w Chinach nie widzimy na co dzień. Natomiast spasowanie okładek jest już typowo „chińskie”. Czyli patrząc z jednej strony ogarnia nas zachwyt, a z drugiej opadają ręce. Okładka lewa (ta bez logo) jest spasowana niemal perfekcyjnie. Natomiast prawa? Powiedzmy, że nieco odstaje jakością od lewej. Nie zrozumcie mnie źle, tu nie ma dramatu, ale wygląda to tak jakby ktoś wziął piękny kawałek drewna, następnie przyciął go dokładnie na długość, a kiedy się okazało, że przyciął pod niewłaściwym kątem to uznał, że może szef tego nie zauważy. W konsekwencji przy lewym bolsterze jest brzydka szpara na dole, a przy prawym na górze. Podobnie osadzona jest tarcza z logo Remingtona. Otwór wywiercono równo, ale samą tarczę przyklejono krzywo. Ja wiem, to jest masowa produkcja i pewnie to wszystko jest robione bardzo szybko i zwyczajnie nie ma czasu na poprawki. Ale kupiłem scyzoryk „Limited Edition” w pięknej ozdobnej puszce. Wolałbym otrzymać go zawinięty w szary papier, ale żeby ktoś poświęcił 5 minut więcej na jego wykończenie.
Ocena tego scyzoryka nie jest łatwa, bo wszystko zależy od tego z jakiej perspektywy się za to zabierzemy. Patrząc przez pryzmat historii marki i legendarnej jakości jej produktów to prezentowany model wypada blado. Mimo że jest oznaczony jako „Limited edition”, to żaden kolekcjoner na poważnie się nim nie zainteresuje. Ale ocena powinna być obiektywna, a ta polega na tym, że ignorujemy przypięte logo i oceniamy stosunek jakości do ceny. A z tej perspektywy aż chce się krzyknąć – okazja! Jak już wspominałem Remington wyprzedaje stany magazynowe więc za ten egzemplarz zapłaciłem coś koło 65 zł. To prawie o połowę mniej niż za jakikolwiek porównywalny scyzoryk tego typu. Otrzymujemy za to amerykańskiego klasyka z duszą Canoe, który jest przyzwoicie wykonany, ma ostrza z dobrej stali i, jakby na to nie patrzeć, jest znanej marki. Nie jest to produkt dla kolekcjonerów, chociaż Ci również nie mogą przejść obok niego obojętnie i powiedzieć „tego nie było”. Zbieranie scyzoryków to coś w rodzaju kolekcjonowania historii, która niekiedy jest cenniejsza od samego produktu. Prezentowany Canoe nigdy nie osiągnie ceny historycznych „Bullet knife” (nawet 3000$) i pewnie przez wielu będzie traktowany jako plama na wizerunku Remingtona, ale wciąż pozostanie jego historią. A ta dotycząca „chińskich” Remingtonów właśnie się kończy. Pozwala natomiast rozpocząć przygodę z amerykańskimi klasykami nie wydając przy tym fortuny i przy okazji móc wyróżnić się z tłumu. W Polsce nie tak łatwo kupić Remingtona. „Ostatniego chińczykanina” możecie jeszcze znaleźć w wielokrotnie już polecanym przeze mnie warszawskim sklepie www.swiatnozy.pl. Pamiętajcie tylko, że w tym sklepie trzeba się szybko decydować, bo większość modeli na półce pojawia się tylko raz, a to oznacza, że kto pierwszy ten lepszy.
Źródła:
Bernard Levine, „Scyzoryki. Historia, marki, modele i producenci. Poradnik dla kolekcjonera”, Warszawa 1998
Steve Shackleford, „Blade’s guide to knives and their values” 7th Edition, Krause Publications 2009
Steve Pfeiffer, „Collecting Case knives. Identification and price guide”, Krause Publications 2009
www.remingtoncutlery.com
www.bearandsoncutlery.com
www.chuckhawks.com/remington_knives_today.html
interesuje mnie scyzoryk remington. Proszę o kontakt
Proszę zerknąć na e-mail.