Kizlyar Irbis (Кизляр Ирбис) – rosyjski damaścik

Pisałem już sporo o nożach europejskich i amerykańskich, ale jeszcze nigdy nie skierowałem uwagi za wschód od Polski. Dlatego tym razem „zawędrujemy” do Dagestanu, czyli jednej z republik Federacji Rosyjskiej leżącej w północnym Kaukazie. Jest to kraina leżąca pomiędzy Morzem Czarnym i Morzem Kaspijskim, na terenie której historycznie rozwijał się przemysł słynący z produkcji broni białej nieco różniącej się od tego co znamy z Europy.  Dziś tamtejsza broń jest elementem lokalnego rzemiosła i sztuki ludowej, a jako taki przemysł nożowniczy nie przetrwał do czasów współczesnych. Zmienić to postanowiła grupa pasjonatów z firmy Energoremont mieszczącej się w Kizlyar. W 1992 roku grupa ta wyprodukowała na zamówienie kilka sztuk noży, które okazały się być produktem niezwykle pożądanym. Pojawiały się nowe zamówienia, które w konsekwencji doprowadziły do rozpoczęcia poważnej produkcji. W 1995 roku firma otrzymała licencję na produkcję broni białej, co otworzyło drogę do rozszerzenia oferty o repliki szabel i sztyletów. W 1998 roku postanowiono wyodrębnić niezależną spółkę, która przyjęła nazwę pochodzącą od miasta, w którym się znajdowała. Tak powstała firma Kizlyar, która w swojej ofercie ma szereg przepięknie zdobionych szabel, kindżałów i kordzików wzorowanych na broni historycznej; ale również nowoczesne noże myśliwskie i outdoorowe.Kizlyar_Irbis_06Prezentowany model to Kizlyar Irbis z ostrzem wykonanym ze stali damasceńskiej. Należy się Wam jednak trochę wyjaśnień bo występuje tu pewne nazewnicze zamieszanie związane z użyciem nazwy „damasceńska”.  Otóż stosuje się ją wobec dwóch różnych stali, które mają pewne cechy zbliżone, ale powstają w zupełnie inny sposób i mają inną strukturę wewnętrzną. Właściwa stal damasceńska, co do której używanie tej nazwy jest jak najbardziej poprawne, to średniowieczna stal używana głównie w produkcji bliskowschodniej broni białej. Charakteryzowała się lepszymi właściwościami mechanicznymi niż stale europejskie, a rozpoznać je można było po charakterystycznych falistych wzorach na klindze. Nazwa pochodzi od Damaszku w Syrii, w którym handlowano ową stalą i bronią z niej wytwarzaną. Jej produkcja nigdy jednak nie została opanowana w Europie, nie przetrwały również żadne wiarygodne opisy tego procesu i dopiero współczesne badania naukowe pozwalają poznać ją nieco bliżej. Odkryto, że jej świetne właściwości mechaniczne wynikają przede wszystkim z nierównomiernego rozłożenia węgla w strukturze wewnętrznej stali. Wraz z rozwojem nanotechnologii odkryto w niej ponadto struktury nazywane nanorurkami, które charakteryzują się niezwykłą wytrzymałością. W efekcie otrzymano stal twardą i sprężystą, ale również niepozbawioną plastyczności. Początkowo myślano, że stal ta powstawała w wyniku skuwania ze sobą wielu warstw o różnej twardości, ale dalsze badania wykluczyły tę tezę. Była zwyczajnie odlewana, a charakterystyczne wzory powstawały samoistnie w wyniku odpowiedniej obróbki cieplnej. Nie znamy jednak szczegółów tej obróbki, bo technologia stali damasceńskiej zaginęła w XVII wieku, a jedynym materiałem do badań są zbiory muzealne. Nie wiadomo też co było przyczyną jej zaginięcia. Najbardziej prawdopodobne jest to, że złoża odpowiedniej rudy żelaza się zwyczajnie wyczerpały, a tylko ona posiadała odpowiedni skład chemiczny, którego w tamtych czasach nie umiano odtworzyć. Współczesne eksperymenty metalurgiczne doprowadziły do opracowania procesu technologicznego, w wyniku którego uzyskano stop o właściwościach bardzo zbliżonych do stali damasceńskiej, ale jednak nie identycznych.
Drugą stalą, co do której – nie do końca prawidłowo – również używa się nazwy „damasceńska” to tzw. damast skuwany, mający polską nazwę „dziwer”. Jest to materiał powstały w wyniku skuwania ze sobą wielu warstw stali o różnej twardości (zawartości węgla). W efekcie, po wytrawieniu w kwasie, uzyskano na powierzchni faliste wzory zbliżone do tych z opisywanej wyżej właściwej stali damasceńskiej. Podobnie mają się właściwości mechaniczne, które wynikają z tego, że skuto ze sobą nawet kilkaset warstw materiału o różnej twardości co doprowadziło do nierównomiernego rozmieszczenia węgla.  Powstał zatem materiał o pewnych cechach stali damasceńskiej, ale wytworzony w zupełnie inny sposób. Nie dziwi zatem, że z czasem powstało nazewnicze zamieszanie. Na domiar złego polskie słowniki nie ułatwiają zadania, bo nazwą tą określają najczęściej stal ze wspomnianymi falistymi wzorami, ale bez rozróżnienia procesu produkcji. Natomiast w Słowniku Wyrazów Obcych Kopalińskiego nazwa „dziwer” odnosi się do samego falistego wzoru na stali damasceńskiej. Ponadto producenci noży konsekwentnie używają nazwy „stal damasceńska” do ostrzy wyprodukowanych z damastu skuwanego. Zatem naprawdę można się pogubić, ale mam nadzieję, że ten przydługi opis chociaż trochę rozjaśni temat.Kizlyar_Irbis_03W każdym razie ostrze prezentowanego noża wykonane jest z damastu skuwanego, który produkowany jest przez samego Kizlyara. Jest to o tyle ważne, że większość damastu używanego na świecie do produkcji noży pochodzi z fabryk w Pakistanie i okolicach. Tylko nieliczne firmy produkują go samodzielnie. Nie do końca wiadomo czy ta od Kizlyar jest lepsza bo nie są nigdzie podane jej szczegółowe parametry techniczne. Wiemy, że twardość ostrza wynosi 62 HRC i właściwie to wszystko. Nie ma informacji na temat typów skutych stali, ani ilości warstw. Szkoda.

Profil ostrza to już typowy dla tego modelu drop-point. Jest ono solidne i grube. U nasady ma aż 3,2 mm grubości, ale wartość ta zmniejsza się ku czubkowi. Wykończono je szlifem płaskim i w wypadku damastu to chyba jedyne sensowne rozwiązanie. Tuż przy rękojeści ostrze jest nieco wyniesione ponad górną linię noża tworząc całkiem wygodne podparcie dla kciuka, ale bez ząbkowania poprawiającego przyczepność. Do rozłożenia służy jednostronny kołek, który dobrze spełnia swoje zadanie. Kizlyar_Irbis_02Rękojeść noża jest zbudowana klasycznie i nie znajdziemy tu żadnych udziwnień. Jej bazą są dwa solidne stalowe linery, jeden o grubości ok 1,5 mm, a drugi 2 mm. W ten grubszy wbudowano blokadę liner-lock. Całość uzupełniona jest przez grube okładki wykonane z drewna orzecha kaukaskiego. Mają nietypowy, brązowy kolor i piękny wzór słoi. Bardzo mi się podobają, ale jednak w modelu ze stali damasceńskiej wybrałbym coś jaśniejszego. Brakuje mi kontrastu pomiędzy rękojeścią, a ostrzem. Kizlyar_Irbis_04Jakość wykonania jest bardzo dobra. Kizlyar wszystkie swoje noże produkuje ręcznie i da się to „wyczuć”. Widać, że nie zrobiła go maszyna, ale też nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest równe i ładnie wykończone, a okładki perfekcyjnie przylegają do linerów. Ostrze jest wycentrowane absolutnie idealnie, a cała mechanika działa iście perfekcyjnie. I nie ma tu ani odrobiny przesady. Operowanie nożem jest naprawdę przyjemne. Blokada zaskakuje głęboko i jest wyjątkowo solidna. Wydawałoby się, że przy zastosowaniu tak grubego linera będzie trzeba użyć dużej siły do odblokowania ostrza, ale nic z tego, działa wyśmienicie. Jest tylko jedna rzecz, którą bym poprawił i jest to kołek do rozkładania ostrza. Jest zwyczajnie brzydki i na dodatek ma skazę, niewielkie pęknięcie będące prawdopodobnie wynikiem zbyt głębokiego szlifowania. Przy tak pięknym ostrzu czegoś takiego być nie powinno. Na nożu nie ma też żadnych oznaczeń, zatem biorąc go do ręki nie wiadomo kto go wyprodukował. Wynika to prawdopodobnie z rodzaju zastosowanej stali, której nie chciano szpecić napisami. Kizlyar_Irbis_05Kizlyar Irbis to solidny nóż ogólnego przeznaczenia, który nie boi się ciężkiej roboty. Okładki są tak wyprofilowane, że nic nie uwiera i świetnie leży w dłoni. Praca nim to prawdziwa przyjemność. Marka ta jednak nie jest zbyt popularna i niełatwo kupić jej produkty. Na szczęście się to poprawia i przeszukując internet znalazłem kilka sklepów ją oferujących. Ja, korzystając z niskiego kursu rubla, zdecydowałem się na sprowadzenie swoje Irbisa bezpośrednio z Rosji za pośrednictwem sklepu kizlyarlider.ru. Korzystając z tej metody trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo przelewy do tego kraju „idą” tygodniami, a rosyjski system bankowy nie jest podpięty do tego europejskiego. To jakaś bzdura, że rosyjskie banki nie mają kodów SWIFT i trzeba korzystać z banków pośredniczących w USA czy Chinach. W efekcie trwało to 3 miesiące, a potem jeszcze dopadły mnie dodatkowe koszty obsługi przelewów. Okazuje się, że kursy walut w Rosji nie spinają się z kurami w reszcie świata. W konsekwencji zamiast 72 dolarów razem z wysyłką, bo taka była ustalona ze sklepem cena, kosztowało mnie to w sumie ok. 120 dolarów i wybito mi z głowy korzystanie w przyszłości z tej formy zamówień. Pocieszam się tylko tym, że do mojej kolekcji dołączył nietuzinkowy egzemplarz i kto wie czy nie jedyny taki w Polsce.

Źródła:
www.kizlyar.ru
www.kizlyar.pl
www.kasho.pl
www.polimaty.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *