Case Russlock – brzydkie kaczątko

Marki Case miłośnikom scyzoryków raczej przedstawiać nie trzeba. Ta niezwykle ceniona firma jest jedną z ostatnich, która wciąż utrzymuje całość produkcji w USA i ani myśli to zmieniać. Przez ponad 100 lat wypracowała własny styl i zasady, których konsekwentnie się trzyma. Case ma oficjalny klub kolekcjonerów, którzy zwracają uwagę na każdy detal, dyskutują i wydają książki. Każdy wzór scyzoryka to oddzielna historia i prawdziwi znawcy tematu potrafią opowiadać o nich godzinami. Żaden miłośnik amerykańskiej klasyki nie może przejść obok tej marki obojętnie. Większość klasycznych wzorów powstało bardzo dawno temu i z technologicznego punktu widzenia bywają po prostu przestarzałe. Dla jednych jest to wada, a dla innych zaleta. A co by było gdyby ktoś zechciał zawrzeć współczesne rozwiązania w klasycznej formie?

Russlocka można kochać albo nienawidzić. Nie ma nic pomiędzy. Jest tak charakterystyczny, że nie można go pomylić z niczym innym, trudno też porównać go do czegokolwiek co jest dostępne na rynku. Jest on odpowiedzią Case’a na nowoczesne scyzoryki i podobnie jak one ma klips, blokadę ostrza i można go rozłożyć jedną ręką. Zaprojektowany w 1999 roku przez Tommiego Harta (1930-1999), wszedł do oferty Case’a w roku 2000 i momentalnie podbił serca kolekcjonerów. Nazwa Russlock została nadana hołdzie dla założyciela firmy W.R. Case & Sons – Johna Russella Case’a, na którego całe życie wołano Russ. Ku jego czci numer wzoru to 1953, czyli rok jego śmierci. Trudno powiedzieć jak założyciel Case’a zareagowałby na to, że stał się patronem takiego „dziwoląga”, no ale jest to świetna interpretacja klasycznego scyzoryka na początek XXI wieku. 

Russlock oparty jest na pamiętającym początki firmy wzorze 028, nieprodukowanym już od 1964 roku. Odziedziczył po nim trzyipółcalową rękojeść, której kształt Amerykanie nazywają serpentine dogleg. Oryginalny 028 miał dwa ostrza, tutaj jest jest jedno, ale za to z blokadą liner-lock. Nie zrezygnowano jednak z normalnej sprężyny, zatem w pewnym sensie są tutaj dwie blokady. Na ostrzach scyzoryków Case’a zawsze są wybite numery, które dla przeciętnego człowieka nic nie znaczą, a dla kolekcjonerów są na wagę złota. Pełny symbol prezentowanego modelu to 61953 LC SS. Pierwsza cyfra oznacza rodzaj materiału, z którego wykonano okładki. Szóstka kiedyś oznaczała wyłącznie kość. Dzisiaj może to być również kość syntetyczna lub ryflowane drewno. Druga cyfra to ilość ostrzy, a następne to numer wzoru. W tym przypadku zasada jest nieco nagięta z powodu nietypowego numeru wzoru, więc tutaj pełni on dwojaką funkcję. Dopóki Russlock będzie miał tylko jedno ostrze to wszystko będzie pasowało. Dalej, litera L pochodzi od lock, czyli blokada, C od clip, czyli klips, a SS oznacza stal nierdzewną. Modele bez klipsa nie będą miały literki C, a modele z ostrzem ze stali węglowej zamiast SS będą miały CV. Z ostrza można również wyczytać rok produkcji danego egzemplarza. To gwiazdki i kropki naokoło logo Case. W tym przypadku jest jedna gwiazdka nad i dwie pod logo, i po rozszyfrowaniu oznacza 2017. Swoją drogą ogłoszenie nowego „szyfru” z samymi kropkami na lata 2020-2029 było niemałym wydarzeniem wśród miłośników marki. 

Najbardziej charakterystycznym elementem Russlocka jest jego ostrze. To już ma niewiele wspólnego z pierwowzorem, jest od niego o wiele… ciekawsze. Ten niezwykle charakterystyczny clip-point z nieco zadartym czubkiem wyposażono w dźwignię umożliwiającą rozłożenie ostrza jedną ręką. Ta wystaje nieco ponad bolster powodując, że długość scyzoryka w postaci złożonej wzrasta z pierwotnych 3,5 do 4,25 cala. Delikatne ząbkowanie znacząco poprawia kontakt z kciukiem i operowanie ostrzem nie wymaga specjalnej ekwilibrystyki, potrzeba jednak nieco praktyki. Wykonano je ze stali nierdzewnej, którą Case nazywa Tru-Sharp Surgical Steel. Nie ma stuprocentowej pewności co się pod tym kryje ale większość źródeł podaje, że jest to 420HC. To dobra stal, wysoce nierdzewna i trwała, ale nie ma tu niczego rewelacyjnego.
Dla tych, którym podoba się Russlock ale nie akceptują tej dźwigni polecam wzór 265 (Mid Folding Hunter), który jest do Russlocka bardzo podobny ale na ostrzu ma już kołek. 

Okładki tego egzemplarza wykonano z ryflowanej kości barwionej na kolor zielony, którą producent nazywa Pocket Worn Bermuda Green Bone. Wypolerowane są na wysoki połysk i naprawdę pięknie wykończone. Case robi to naprawdę dobrze. Wyższą jakość widać już na pierwszy rzut oka. Mają w sobie tę przyciągającą moc powodującą, że chce się na nie patrzeć. 

Klips… ach ten nieszczęsny klips. Ostatnimi czasy w ofercie Case’a pojawiły się scyzoryki z klipsem, czyli czymś niepasującym do klasycznych scyzoryków. W wypadku Russlocka trudno wyobrazić sobie jego brak, bo wystająca dźwignia, choć bez ostrych krawędzi, potrafi zrobić dziurę w spodniach. Zatem zaczepienie o rant kieszenie wydaje się najlepszym rozwiązaniem. I o ile sam klips działa jak należy to od patrzenia na sposób jego zamocowania aż bolą oczy. Łebki śrubek na klucz imbusowy są ni przypiął, ni wypiął. Moim zdaniem Case powinien przymocować je na stałe za pomocą nitów, bądź zmienić konstrukcję tak żeby klips był częścią linera lub sprężyny liner-locka wywiniętą na zewnątrz (jak w Mcusta). Nikt nie zdecyduje się na odkręcenie klipsa i zostawienie dwóch paskudnych dziur w błyszczącym bolsterze!

Scyzoryki Case’a do tanich nie należą, zatem możemy oczekiwać nieco lepszej jakości niż w przypadku tańszych odpowiedników. I w rzeczy samej tak jest. Wprawdzie słyszałem, że Case miał w swojej historii gorsze okresy kiedy nawet Rough Rider był lepszy, ale osobiście nigdy nie spotkałem „słabego” egzemplarza. Prezentowany Russlock jest wykonany bardzo dobrze. Przede wszystkim zachwyca jakość polerki. Wspominałem już o tym przy okazji wpisu o modelu Peanut. Nie wiem od czego to zależy, ale polerka wykonana przez Case’a jest po prostu lepsza. Nie ma też za bardzo do czego się przyczepić jeśli chodzi o spasowanie elementów, nie jest tak perfekcyjne jak w przypadku Peanuta, jest jedna szparka na jakiś 0,1 milimetra pomiędzy okładką a bolsterem, ale ogólnie jest bardzo dobrze. Niektórzy również przyczepią się do tego, że ostrze w postaci złożonej „przytula” się do jednej krawędzi. To nie jest problem z centrowaniem, tylko celowy zabieg. Jest spiralnie skręcone wzdłuż krawędzi tnącej żeby w postaci złożonej zrobić miejsce na narzędzie na drugim końcu scyzoryka. Tak to się po prostu to robi. Dziwi jedynie fakt, że Case się na to zdecydował w przypadku Russlocka. Nie sądzę żeby były planowane modele z dwoma ostrzami.

Russlocka można nie lubić ale trzeba producentowi oddać, że wszedł w XXI wiek z przytupem. Zastosowanie nowoczesnych rozwiązań przy jednoczesnym utrzymaniu klasycznego charakteru to niełatwe zadanie. Russlock bardzo dobrze łączy te dwa światy i na dodatek jest „jakiś”. Wyróżnia się spośród innych klasycznych modeli i nie da się go pomylić z niczym innym. Jest jednocześnie brzydki i piękny, i to mi się w nim podoba najbardziej. Sam fakt, że do dziś jest on w niemal każdej kolekcji Case’a daje do zrozumienia, że ma swoich wiernych fanów.
Zakup takiego scyzoryka w Polsce to już zupełnie inna historia. Tutaj po prostu ich nie ma i trzeba sprowadzać z zagranicy. Ale nawet w USA jego cena wyjściowa to nieco powyżej 90$, czyli trzeba przygotować się na niemały wydatek. Biorąc po uwagę koszty przesyłki i ewentualne podatki to za najtańszego Russlocka trzeba zapłacić ok. 450 zł. Można je dostać w fińskim sklepie Lamnia. Weźcie tylko pod uwagę, że nie wszystkie modele trzymają na stanie i trzeba poczekać na ich sprowadzenie. Ja kupiłem swojego Russlocka poprzez warszawski sklep ostrenoze.pl, który jakiś czas temu udostępnił wielki katalog noży możliwych do ściągnięcia z USA. Nie wiem, czy wciąż oferują tę usługę ale zawsze możecie się z nimi skontaktować i zapytać. Tylko czy bylibyście w stanie wydać takie pieniądze na „brzydkie kaczątko”?


Źródła:
www.caseknives.com
www.casexx.com
Steve Pfeiffer – Collecting Case Knives, Identification and Price Guide – Krause Publications 2009

Jeden komentarz do “Case Russlock – brzydkie kaczątko”

  1. Pod wpisem o nożu Kopromed ktoś skomentował, że po obejrzeniu zdjęć Autora chciał kupić ten nóż, ale zdjęcia zamieszczone na stronie producenta go zniechęciły. Miałem podobne odczucie, kiedy po przeczytaniu wpisu o nożyku Case wszedłem na stronę Lamnia, gdzie jest on do kupienia.
    Trzeba przyznać, że zdjęcia scyzoryków na tym blogu są świetne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *