Małe, piękne scyzoryki to domena Amerykanów. Ci od ponad stu lat ściśle trzymają się określonych typów, które dzisiaj nazywamy amerykańskimi klasykami. Mają one w sobie coś niezwykłego co powoduje, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Błyszczące bolstery, perfekcyjnie spasowanie kościane okładki i ogromny wachlarz kolorów. Wszystko to sprawia, że trudno znaleźć dwa takie same scyzoryki i zakup przez kolekcjonera setnego stockmana nie jest niczym dziwnym, bo wszystkie będą od siebie różne. Poszczególne typy są fantastycznie udokumentowane, wydawane są o nich książki i czasopisma, a kolekcjonerzy są istną skarbnicą wiedzy. Amerykański rynek scyzoryków jest ogromny, ale niestety coraz więcej firm decyduje się na obniżenie kosztów przenosząc produkcję na Daleki Wschód. Idzie za tym znaczący spadek jakości, a napis „Made in China” jest dla klientów z USA mocno zniechęcający. Na szczęście jest jeszcze kilka firm, które opierają się aktualnym trendom, a jedną z nich jest W.R. Case, o którym miałem okazję już napisać kilka zdań w artykule poświęconym skautowem modelowi Mini Blackhorn. Dziś przybliżę Wam kolejny klasyczny wzór – Peanut.
Case od wielu lat konsekwentnie oznacza wszystkie swoje produkty. Osoba zaznajomiona z tematem jest w stanie opowiedzieć obszerną historię danego scyzoryka tylko na podstawie numerów i symboli nabitych na ostrzach. Dlatego w tym artykule opis oprę o pełny symbol prezentowanego scyzoryka, a jest to 6220SS. Zacznę od środka, czyli liczby „20”. Tym numerem Case oznacza mały scyzoryk o długości 2 i 7/8 cala (czyli po naszemu 73 mm) w kształcie rozciągniętej serpentyny z zaokrąglonymi bolsterami. Wzór ten znany jest conajmniej od 1915 roku. Dzięki niewielkiemu rozmiarowi szybko przylgnęła do niego nazwa „Peanut”, czyli fistaszek. Co ciekawe, podczas gdy inne klasyczne wzory powstają w różnych rozmiarach, Peanut zawsze występował tylko w jednym. Jego konstrukcja nie wyróżnia się niczym specjalnym i przez cały okres produkcji jest właściwie taka sama. Trzy mosiężne linery, dwa ostrza, dwie sprężyny, zaokrąglone bolstery i okładki z jednego z kilku dostępnych materiałów. Całość połączona mosiężnymi nitami.Cyfra „2” poprzedzająca symbol modelu oznacza ilość ostrzy. W „orzeszku” tradycyjnie są dwa: jedno typu clip-point oraz mniejsze penblade, choć bywały też modele jednoostrzowe. Większe ma długość 5 cm i grubość niespełna 1,5 mm. Drugie ma długość 3,5 cm i podobną grubość. W obydwu przypadkach zastosowano pełny szlif płaski, a sama powierzchnia wykończona jest na półmat. Rodzaj zastosowanej stali jest oznaczony symbolem „SS” – od Stainless Steel i Case nazywa ją Tru-Sharp. W rzeczywistości jest to stal 420HC, która jest zupełnie wystarczająca w tak małym scyzoryku. Łatwo się ostrzy i jest niemal całkowicie bezobsługowa pod względem konserwacji. Trzymanie ostrości jest raczej słabe, no ale coś za coś. Jeżeli komuś zależy na parametrach mechanicznych to musi poszukać wersji oznaczonej „CV”, która ma ostrza wykonane ze stali chromowo-wanadowej.
Cyfra „6” oznacza rodzaj materiału, z którego wykonano okładki. W wypadku Peanuta na przestrzeni lat używano pięciu:
2 – czarne, gładkie, syntetyczne lub gumowe,
3 – żółte syntetyczne,
5 – poroże zwierzęce,
6 – kość zwierzęca,
9 – imitacja masy perłowej.Pod kodem „6” jest jednak ukryty haczyk, bo zawierają się w tym materiały imitujące naturalną kość, którą Case nazywa Synthetic Jigged Bone. Nie należy jednak wyciągać pochopnych wniosków, że producent idzie po taniości. Delrin, bo tak nazywa się to tworzywo, stosowany jest już od 1970 roku i nie zostało wprowadzone bez powodu. Otóż w tym czasie pośród południowoamerykańskiego bydła wybuchła epidemia choroby, która wykluczała użycie ich kości w produkcji czegokolwiek, a to właśnie stamtąd pochodziła większość tego surowca. W konsekwencji Case został zmuszony do znalezienia materiału zastępczego. Stosowanie naturalnej kości zostało mocno ograniczone, a w wypadku wzoru numer 20 (i wielu innych) całkowicie zastąpione tworzywem. Dziś oczywiście są już dostępne modele z okładkami z prawdziwej kości, jednak w prezentowanym modelu jest to brązowy Delrin. Zdecydowałem się na niego ze względu na kolor, który zwyczajnie mi się spodobał, oraz cenę, która jest znacząco niższa od wersji z kością.Nie można też nie wspomnieć o nabitym na ostrzu logo Case’a, w którym zakodowany jest również rok produkcji danego egzemplarza. Dla przeciętnego człowieka to po prostu logo, ale trzy iksy nad i dwa pod logiem w rzeczywistości oznaczają, że został wyprodukowany w 2015 roku. W poprzednich latach obok iksów były jeszcze kropki. W 2010 roku nad logo były trzy iksy i dwie kropki, a pod logo dwa iksy i trzy kropki. W każdym kolejnym roku „znikała” jedna kropka i w konsekwencji w 2015 zostały same iksy, które zaczną „znikać” w 2016. Ot cała tajemnica.Case przez wiele lat był wyznacznikiem jakości. Ostatnio jednak coraz częściej słychać o niedoróbkach i ogólnym jej pogorszeniu. Jeżeli jednak mój egzemplarz jest tym „gorszym” to nie umiem sobie wyobrazić jakie były te „lepsze”, bo jego jakość po prostu wbija w fotel. Przyglądałem mu się z każdej strony ze szkłem powiększającym w ręku i nie znalazłem niczego do czego mógłbym się przyczepić. Spasowanie linerów, sprężyn, bolsterów i okładek jest po prostu zachwycające. I to nie tylko to, że są równe. Linery są na całej długości o ułamek milimetra węższe od sprężyn przez co uzyskano fantastyczny, trójwymiarowy efekt. Każdy element widziany z zewnątrz jest perfekcyjnie wypolerowany. W sprężynie można się dosłownie przeglądać. Przy tego typu polerce powinny być widoczne najmniejsze zadrapania, ale tutaj ich po prostu nie ma. Brakuje mi słów żeby opisać swój zachwyt.Peanut to wspaniały, malutki scyzoryk, który zmieści się nawet w kieszeni na zegarek w dżinsach (tak, ta piąta kieszeń była kiedyś na zegarek). Świetnie pasuje również do eleganckiego mężczyzny, który ceni jakość. Gdyby tylko ostrze było również wypolerowane na lustro to nazwałbym go biżuterią, a nie narzędziem. W Polsce będzie też oryginalny, bo dostępność produktów Case’a jest mocno ograniczona. Właściwie mało komu opłaca się je sprowadzać z USA bo ceny za takiego malucha potrafią sięgnąć nawet tysiąca złotych. Ale dla chcącego nic trudnego. Ja ze swojej strony mogę polecić fiński sklep internetowy www.lamnia.fi, który oferuje wiele modeli tego producenta i to w całkiem rozsądnych cenach (jak na Europę). Prezentowany Peanut kosztuje tam 56€, a mi się udało go kupić w promocji za 48€. Zatem warto tę stronę śledzić, zwłaszcza, że jest dostępna również w języku polskim, przyjmuje płatności PayPalem i ma gratisową wysyłkę DHLem na zamówienia o wartości powyżej 40€. W wypadku Case’a osiągnięcie tej kwoty jest wręcz nieuniknione, dlatego ja to traktuje jako okazję. Zachęcam do poszerzania wiedzy na temat amerykańskich klasyków, bo naprawdę można się w nich zakochać.
Źródła:
Steve Pfeiffer – Collecting Case Knives, Identification and Price Guide – Krause Publications 2009
Bernard Levine – Scyzoryki. Historia, marki, modele i producenci. Poradnik dla kolekcjonera – Warszawa 1998
www.wrcase.com
www.casexx.com