Victorinox Climber Lite Winter Magic – rozświetlamy noc

Zbliża się sezon ogórkowy dla producentów wszystkiego co związane ze świętami. Każdy w taki czy inny sposób próbuje się do tego podpiąć… i zarobić. Nie inaczej jest w branży nożowniczej, tyle tylko że mało kto jest tak pazerny jak Victorinox. Co sprawia, że miłośnik szwajcarskich scyzoryków brzmi teraz jak hejter? Odpowiedź brzmi – 460 zł!

Wszystko zaczęło się w roku 2015 kiedy w okolicach Świąt Bożego Narodzenia w ofercie Victorinoxa zagościł Climber z nowej, limitowanej serii White Christmas. Kolor biały stał się jej motywem przewodnim i początkowo wydawało się, że wszystkie zmierza w odpowiednim kierunku. W 2016 kolekcja dostała Evolution 10, w 2017 Explorer, w 2018 Sportsman. Jako świeży kolekcjoner scyzoryków myślałem, że to świetna okazja żeby zgromadzić wszystkie modele z serii, zatem kupiłem je wszystkie. Aż tu nagle w roku 2019 świąteczny model Super Tinker ukazał się jako seria Winter Magic, choć też był biały. Nie wiem skąd zmiana nazwy kolekcji, ale wtedy uznałem że czas odpuścić. Nie chciałem znów przepłacać za scyzoryk, który różni się od regularnego modelu tylko kolorem okładek. Aż w 2020 ukazał się absolutnie niesamowity Pioneer X, który z miejsca skradł moje serce. Przestała mi przeszkadzać zmiana nazwy kolekcji i szybko ją uzupełniłem z niecierpliwością czekając na informacje o nowym modelu na rok 2021. 

Najnowsze dziecko w rodzinie to Climber Lite Winter Magic. Po raz pierwszy w edycji świątecznej pojawił się model, który nie występuje w regularnej ofercie. „Lite” oznacza, że scyzoryk jest wyposażony w małą diodową latarkę. Victorinox wprowadził ją do oferty w 2002 roku i występuje w parze ze śrubokrętem krzyżakowym. Wyjątkiem są modele Cyber Tool Lite i Swisschamp XAVT, które mają tam szkło powiększające. Obudowa diody jest wykonana z transparentnego tworzywa odkrywającego jej wnętrze. Pierwotnie (2002-2018) obudowa była z szarego plastiku. 

Dioda nie powala swoją jasnością. Właściwie to nie różni się niczym od tanich breloczków z LED. Producent nie podaje jej parametrów, ale generuje strumień świetlny na poziome 2-3 lumeny. Czyli wystarczająco dużo żeby poświecić sobie pod nogami gdy w ciemnym korytarzu upuścimy klucze, ale nic ponad to. Domyślnie dioda świeci tylko gdy przycisk trzymamy wciśnięty, ale można go wtedy zablokować przesuwając lekko do siebie. Działa to bardzo sprawnie i występujące w sieci narzekania na przypadkowe włączanie światełka w kieszeni jest zdecydowanie przesadzone.

Kolejnym elementem wyróżniającym jest nadruk na okładkach. Tym razem próbowano oddać charakter mroźnej, zimowej nocy i moim zdaniem udało się. Victorinox kontynuuje również tradycję dołączania małej stalowej zawieszki, która tym w tym roku ma kształt księżyca. Nie jest tak ładna nad śnieżna gwiazdka z zeszłego roku, ale świetnie oddaje nocny klimat. 

Wszystkie pozostałe cechy scyzoryka zamykają się w dobrze znanej definicji modelu Climber, o którym już pisałem kilka razy (tutu), dlatego nie będę się powtarzał. Dwa ostrza, duże i małe, korkociąg, nożyczki, wielofunkcyjny hak, otwieracze do konserw i butelek oraz szydło/szpikulec. W modelu Winter Magic dostajemy w zestawie pęsetę i wykałaczkę w kolorze czarnym oraz mały śrubokręcik do okularów wkręcany w korkociąg. Ten zawsze występuje w modelach „Lite” ponieważ służy on również do otwierania obudowy latarki w celu wymiany baterii.

Victorinox Climber Lite Winter Magic jest naprawdę ładny. Dodanie warstwy ze śrubokrętem krzyżakowym i mała diodą ma sens i myślę, że wiele osób rozważałoby jego zakup gdyby pojawił się w regularnej ofercie. Ale póki co go tam nie ma i to w sumie dobrze. Nareszcie model kolekcjonerski różni się czymś więcej niż tylko kolorem okładek. Jest tylko jedna rzecz, która powoduje, że cały czar pryska – cena. Żebym nie wiem jak próbował to nie uda mi się znaleźć uzasadnienia dla ceny 460 zł. To najdroższy scyzoryk w całej świątecznej kolekcji i uważam, że to zdecydowanie za dużo. Zupełnie nie rozumiem dlaczego scyzoryki „Lite” są droższe od ich regularnych odpowiedników o ponad 180 zł. Przecież za taką cenę powinniśmy się spodziewać porządnej latarki o strumieniu minimum 150 lumenów z akumulatorem ładowanym przez UCB-C. Otrzymujemy jednak lampkę jak z chińskiego breloczka. Zdecydowanie nie warto kupować Victorinoxa Lite. Kupcie zwykły model, a za różnicę dobierzcie małą latarkę, np. RovyVon Aurora A3x. I jeszcze Wam zostanie na zawieszkę.


Źródła:
www.sakwiki.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *