Wielkimi krokami zbliżają się XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie. Już 5 sierpnia w Rio de Janeiro zapłonie olimpijski znicz i rozpoczniemy gorączkowe śledzenie poczynań naszych sportowców. Takie już mamy czasy, że na olimpiadzie każdy chce zarobić i rynek zalewany jest setkami odwołujących się do niej gadżetów. Nie inaczej jest w wypadku Victorinoxa, który nawiązując do złotego medalu olimpijskiego wypuścił na rynek specjalną edycję scyzoryka Climber Gold Limited Edition 2016. Został wyprodukowany w liczbie 20000 sztuk z czego do Polski trafiło 250. Czy to dużo? W zeszłym roku na polski rynek wprowadzono patriotycznego Spartana, który był ograniczony do 500 sztuk i o dziwo wciąż można go kupić. Dlatego wydaje się, że ta ilość jest wystarczająca.Climber to jeden z najpopularniejszych modeli szwajcarskich scyzoryków i już miałem okazję o nim pisać. Jest to jednak edycja limitowana więc oczekujemy od niej czegoś więcej i dostajemy to. Z mojej perspektywy jest to swoisty zamach Victorinoxa na mój system wartości, który mówi, że nic co jest wykończone plastikiem nie kwalifikuje się do miana bycia eksluzywnym. Wyjątkiem są jedynie klocki Lego. Tylko w tym wypadku producent wziął przezroczyste plastikowe okładki i pokrył ich spodnią stronę … 24-karatowym złotem! Muszę chyba zatem uzupełnić listę wyjątków o tę nieco dziwną kombinację, bo przecież trudno traktować ją jako coś pospolitego. Ten typ okładek już znamy, bo pisałem o nim w artykule poświęconym świątecznemu Climberowi, tylko tym razem zamiast śnieżnej bieli jest złoto. Wrażenie jest trochę takie jakby były wykonane ze szkła, a naniesione logo lewitowało ponad powierzchnią. Bardzo mi się to podoba, chociaż w bieli chyba wygląda nieco lepiej. Metaliczna powłoka mocno podkreśla szkielet okładki i każde zagłębienie czy numer kontrolny są tutaj bardzo wyraźnie widoczne. Biel jednak w dużej mierze to maskowała. Lecz tutaj mamy najprawdziwsze złoto i już nie wiem która wersja podoba mi się bardziej. W każdym razie efekt końcowy jest bardzo interesujący i może się podobać.Jeżeli czytaliście przytaczany już kilkukrotnie artykuł dotyczący Xmasa to pewnie pamiętacie, że ponarzekałem sobie trochę na to, że po zdjęciu okładek niczym nie różni się on od regularnego modelu. Wychodzi na to, że mój apel dotarł do Victorinoxa bo tutaj różnice są i choć subtelne to bardzo istotne. Nie widać ich na pierwszy rzut oka, dostrzeże je tylko znawca tematu i zwróci na nie uwagę już w pierwszym kontakcie. Chodzi o wagę i osoba często trzymająca Climbera w dłoni od razu poczuje, że coś jest nie tak. Złoty Climber waży 101 gramów, a to jest o 18 gramów więcej niż model regularny. Nie brzmi to zbyt imponująco jeżeli mówimy o jednostce masy, ale jeżeli uświadomimy sobie, że to prawie o 20% więcej to zaczniemy się zastanawiać skąd się to wzięło? Bo napewno nie ze złota, które oczywiście jest cięższe od białej farby, ale nie ma go tutaj aż 18 gramów. Przy aktualnym kursie złota wynoszącym ok. 170 zł/g musiałby kosztować ze 4000, a nie 259 zł. Skąd zatem ta dodatkowa masa?Moją uwagę przykuły linery, które wyglądają nieco inaczej niż w modelach regularnych. Nie widać na nich charakterystycznych zadziorów i są lepiej oszlifowane. Dokładne pomiary suwmiarką wykazały, że w złotym modelu są również o 0,1 mm cieńsze. Wniosek może być tylko jeden – nie są wykonane z aluminium tylko ze stali. To wyjaśniałoby dodatkową masę, pozostaje tylko zastanowić się dlaczego tak zrobiono. Wydaje mi się, że zdecydowano się na to ze względów estetycznych. Stal nierdzewną łatwo wypolerować na wysoki połysk, co trudno osiągnąć w wypadku aluminium, a matowe krawędzie niezbyt dobrze komponowałyby się z błyszczącym złotem. Osiągnięto tym samym lepszy efekt wizualny, a olimpijski Climber nabył dodatkową wartość kolekcjonerską. O jakości wykonania nie ma co zanudzać. Jak na Victorinoxa przystało jest ona bardzo wysoka, a w tym modelu poprzeczkę zawieszono nawet jeszcze wyżej. Ruch ze stalowymi linerami bardzo mi się podoba. Być może jeszcze lepiej by to wyglądało gdyby wypolerowano je na lustro, no ale nie ma co wybrzydzać. Scyzoryk zapakowany jest w spore kartonowe pudełko z obwolutą. Wewnątrz, oprócz scyzoryka, znajdziemy elegancką kartkę z objaśnieniem co właściwie trzymamy w dłoni oraz smycz, która ma nawiązywać do wiszącego na szyi medalu. Ta jest szara z żółtymi napisami i o ile mi wiadomo nie da się takiej kupić oddzielnie, czyli znowu gratka dla kolekcjonerów. Victorinox Climber Gold Limited Edition 2016 to produkt przeznaczony przede wszystkim dla kolekcjonerów. Oczywiście jest to w pełni funkcjonalny scyzoryk, ale trudno byłoby mi się pogodzić z rysami powstałymi podczas codziennego użytkowania. A jak wiemy błyszczące okładki rysują się od patrzenia na nie. Z drugiej strony nie jest aż tak drogi żeby płakać z tego powodu. Jak już wspomniałem jego cena to 259 zł. Podejrzewam, że gdzieś na świecie ktoś otrzyma go w prezencie i będzie zupełnie nieświadomy, że posiada coś wyjątkowego. Nie spodziewam się też, że ktoś go kupi do codziennego użytku, zwłaszcza że za cenę jednego limitowanego modelu można mieć dwa regularne. A jakbym był obrzydliwie bogaty to wolałbym coś z większą ilością drogocennego kruszcu. Jest to jednak model, który z czasem zacznie nabierać wartości. Złoto samo w sobie powoduje, że nie można przejść obok niego obojętnie, a nietypowy dla Victorinoxa materiał linerów spowoduje, że znajdzie poczytne miejsce w kolekcjonerskich kronikach. Tam bowiem zwraca się uwagę na takie szczegóły, o których nie myśli nawet sam producent.
Świetny opis :) Co do zwiększonej wagi przeszedłem taką samą drogę dedukcji. Na koniec można dodać, że linery nie reagują na magnes co jest trochę zaskakujące. Byłem przekonany, że to stal, ale zwątpiłem. W każdym razie to wyjątkowy model :)
Nie wpadłem na to żeby przetestować linery magnesem. Ale jeżeli rzeczywiście nie reagują to zabiłeś mi klina :)
Witam !
Dobra stal nierdzewna INOX nie reaguje na magnes :)
Pozdrawiam
Całkiem możliwe że w tym przypadku w linerach zastosowano stal austenityczną, która jest niemagnetyczna. Szukałem jakiegoś logicznego wytłumaczenia i tylko to mi przychodzi do głowy.