Nóż EDC może mieć wiele oblicz. Zależnie od upodobań i prowadzonego trybu życia może nim być właściwie każdy nóż spełniający wymagania właściciela. Jedni zadowolą się prostym scyzorykiem, inni mają potrzebę posiadania czegoś bardziej wyrafinowanego. I to właśnie do tej drugiej grupy puka Fällkniven ze swoim PCx.
Fällknivena już znacie, pisałem o nim już wcześniej w artykule poświęconym modelowi LTC. To szwedzka marka kojarzona z najwyższej jakości nożami wojskowymi i bushcraftowymi. Nie każdy jednak wie, że nazwa „fällkniven” oznacza ze szwedzkiego „noż składany”, zatem tego typu produktów nie mogło zabraknąć w ofercie. One również wpisują się w filozofię firmy i są to wyłącznie noże wysokiej jakości z materiałów najwyższej klasy, świetnie wykonane i… drogie.
Fällkniven projektując swój nóż EDC obrał prosty cel – stworzyć nóż składany o rozsądnej wielkości, atrakcyjnym wyglądzie, praktyczny i niezawodny. Wbrew pozorom wcale nie tak łatwo sprostać takim wymaganiom. Każdy z producentów ma podobne ambicje, a efekty bywają różne. Szwedzi odrobili jednak zadanie domowe i zainspirowani projektami znanego amerykańskiego nożownika R.W. Lovelessa umiejętnie połączyli nowinki technologiczne z ponadczasowym wzornictwem i zapoczątkowali serię P, która dziś liczy kilka modeli różniących się wykończeniem oraz rodzajem zastosowanej stali. PCx oparty jest model PC, od którego odróżnić go można po kołku do otwierania ostrza i klipsie. PC po prostu ich nie ma, a do rozkładania ostrza wykorzystuje się podcięcie charakterystyczne dla scyzoryków. Poza tym PCx ma śrubki i tarczę w kolorze złotym. Sama konstrukcja pozostała identyczna.Konstrukcyjnie nie ma tu niczego odkrywczego. Bazą PCx są dwa stalowe linery skrzętnie ukryte pod okładkami. Już w tym momencie da się dostrzec niezwykłą jakość spasowania poszczególnych elementów. Okładki tak szczelnie otulają krawędzie linerów, że w pierwszej chwili odnosi się wrażenie, że pod spodem nie ma niczego metalowego. Jakość użytego tworzywa jest zadziwiająco dobra. Nie przepadam za tworzywami sztucznymi na rękojeści ale zastosowany Grillon sprawia wrażenie obcowania z czymś o wiele bardziej ekskluzywnym niż zwykłe G10. Niby skład i proces produkcji wszystkich tworzyw stosowanych w okładkach różnych producentów jest podoby i różnią się głównie nazwami handlowymi, ale Fällkniven to inna liga. W połączeniu ze złotymi detalami naprawdę jestem gotów uznać PCx za nóż dla dżentelmena.Sercem Fällknivena PCx jest ostrze typu drop-point o długości 73 mm i grubości 3 mm. Jest proste i eleganckie, bez zbędnych udziwnień czy przetłoczeń. Magia kryje się jednak w jego wnętrzu, a konkretnie w stali z jakiej zostało wykonane. Jest to bowiem laminat z rdzeniem ze stali kobaltowej CoS od zewnątrz zabezpieczonym stalą 420J2. Kilka słów wyjaśnień dla niewtajemniczonych w nożowe porno. Laminaty robi się z dwóch powodów. Pierwszym jest zwiększenie odporności na złamanie, według badań Fällknivena o 20%. Drugim jest zmniejszenie zapotrzebowania na konserwację ostrza. W tym wypadku obie zastosowane stale są w teorii nierdzewne ale rdzeń wykonano ze stali kobaltowej CoS o twardości 60 HRC, której odporność na korozję jest znacząco mniejsza aniżeli warstwy zewnętrznej wykonanej z 420J2. CoS zapewnia imponujące właściwości tnące i długo trzyma ostrość. Z kolei 420J2 to stal o małej zawartości węgla, małej wytrzymałości (której tutaj nie potrzebujemy) ale za to pozwalająca całkowicie zapomnieć o rdzy. Wadą jest to, że łatwo się rysuje. W rezultacie otrzymujemy ostrze, które spełnia wzajemnie wykluczające się ale porządane cechy, czyli: wysoką twardość krawędzi tnącej, dobrą agresja cięcia, długie trzymanie ostrości oraz odporność na złamanie i korozję. Przejmować musimy się właściwie tylko kilkumilimetrową wystającą częścią rdzenia. Opanowanie produkcji laminatów nie jest łatwe i produkuje się je niemal wyłącznie w Japonii (nie licząc nieudolnych chińskich podróbek). Tam tego rodzaju stale wytwarza się od dziesięcioleci i stamtąd również pochodzą ostrza Fällknivena. Ostrze rozkłada się za pomocą jednostronnego, dziwnie umieszczonego kołka. Trzeba się do niego przyzwyczaić bo jest usytuowany w nieco nienaturalnym miejscu. Moim zdaniem powinien być bliżej osi obrotu, ale można się jego obsługi nauczyć. Jest oczywiście blokada liner-lock, która wyśmienicie spełnia swoje zadanie. Pracuje jak marzenie i złego słowa o niej powiedzieć nie można. Uważam, że to jedna z lepiej zestrojonych blokad tego typu. Z resztą cała mechanika noża stoi na bardzo wysokim poziomie. Ostrze gładko ślizga się po teflonowych podkładkach i tutaj oczywiście rozpoczyna się dyskusja o to co lepsze, czy teflon, fosforobrąz czy może łożyska kulkowe. Mnie ten teflon jednak bardzo pasuje z prostego powodu – nie trzeba go smarować i ten fakt jest mocno podkreślany przez producenta. Przyznam, że sceptycznie podchodziłem do teflonu, ale po kilku miesiącach noszenia PCx w kieszenie i wielokrotnym myciu nie zauważyłem żadnej różnicy w płynności rozkładania ostrza. Wszystkie inne noże z fosforobrązem już by skrzypiały i krzyczały „oleju!”. Jeżeli nóż ma należeć do kategorii EDC to musi mieć klips i PCx naturalnie go ma, w odróżnieniu od jego starszego brata PC. Jest bardzo krótki bo ma zaledwie 35 mm długości ale naprawdę daje radę. Jest oczywiście deep-carry, który w mojej ocenie jest jedynym akceptowalnym. Pierwsze wrażenie robi „takie sobie”, ale po wzięciu do ręki szybko okazuje się, że wszystko jest tu na swoim miejscu. Chyba po raz pierwszy się spotkałem z tym, że klips nie przeszkadza tylko pomaga w pewnym trzymaniu noża w dłoni. Palec idealnie pasuje do zagłębienia, które wydaje się być właśnie do tego zaprojektowane. Szkoda tylko, że nie zastosowano śrubek z płaskimi łebkami bo występuje tutaj typowy problem deep-carry, tj. trudno go wcisnąć za rant kieszenie grubych spodni. Jakość wykonania jest jak na Fällknivena przystało, czyli nie ma właściwie o czym pisać. Jest idealnie. Wszystkie krawędzie ostrza, nawet te niewidoczne, są perfekcyjnie oszlifowane. Centrowanie jest wzorcowe. Zastosowane tworzywo sztuczne wygląda bardzo dobrze, a do mechaniki przyczepić się nie można. Fällkniven PCx to bardzo dobry produkt. Wydaje się, że pasuje na więcej okazji niż przeciętny nóż EDC, a ten będzie dobrze wyglądał nawet do garnituru. Posiada wszystkie cechy dobrego, niedużego noża na codzienne wojaże. Jego wygląd nie wzbudza właściwie żadnego zainteresowania otoczenia i nie wygląda też, że jest wart aż 520 zł. Tylko właściciel będzie świadomy tego co w nim drzemie. Cena oczywiście do niskich nie należy ale to jest Fällkniven, on ma być drogi, choć producent woli określenie „efektywny kosztowo”. Tutaj płacimy za jakość, nietypową stal, logo i przede wszystkim niezawodność. Producent podaje, że liczba reklamacji to zaledwie 0,1%. Biorąc pod uwagę wszystkie jego cechy uważam, że jest warty swojej ceny. Trudno znaleźć mu nawet godnego konkurenta. Na chwilę obecną do głowy przychodzi mi tylko Benchmade Hunt Small Summit Lake, do którego recenzji się właśnie przygotowuję. PCx to naprawdę może być ten nóż, który kupuje się raz na całe życie. Pamiętajcie jednak o ostrożności i omijajcie szerokim łukiem internetowe super oferty bo podróbek nie brakuje. Wprawdzie dotyczy to głównie najpopularniejszych modeli F1 i F1 Pro, ale ostrożności nigdy za wiele. Szkoda byłoby wyrzucić pół tysiąca w błoto.
Źródła:
www.fallkniven.com