Victorinox Swiss Army 1 – smukły wcale nie oznacza słaby

Pamiętacie jak pisałem o modelu Solo od Victorinoxa, który pierwotnie powstał w linii Safari pod nazwą Adventurer? Ten, którego potem przechrzczono na Solo, żeby pod nazwą Adventurer wypuścić inny model? A później jak pod nazwą Solo wypuścili zupełnie inny nóż z linii Alox? To dzisiaj będzie o tym drugim Solo… tyle że teraz nazywa się Swiss Army 1. Jeżeli tych kilku poprzednich zdań zupełnie nie zrozumieliście to nie macie się czym przejmować i mam nadzieję, że jakiś szpieg z Victorinoxa to przeczyta i doniesie komu trzeba, że historię ich noża coraz trudniej przedstawić nawet na piśmie. W każdym razie dziś będzie mowa o najprostszym modelu z serii Pioneer, którego jedynym narzędziem jest ostrze.

Scyzoryków, do których z racji aluminiowych okładek przylgnęła nazwa Alox chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Zachowując obiektywizm jest to chyba najlepsza konstrukcja jaka kiedykolwiek powstała. To właśnie na niej opierał się legendarny nóż armii szwajcarskiej Soldier Model 1961 i noże wielu innych służb na całym świecie, niekoniecznie produkowanych przez Victorinoxa czy Wengera. Pierwsze modele, jak cała seria Pioneer, miały okładki w kolorze czerwonym ze szwajcarskim krzyżem, ale jeszcze bez charakterystycznej tarczy. Choć aloxowe Soldiery to już przeszłość to na rynku cywilnym wciąż radzą sobie wyśmienicie. Są wyjątkowo eleganckie i trwałe, a Swiss Army 1 to nóż w sam raz dla kogoś ceniącego sobie wygląd ale niegodzącego się na kompromisy i jednocześnie poszukującego czegoś niezbyt dużego. Stara dobra konstrukcja sprawdziła się już w najróżniejszych przypadkach. Są tu dwie aluminiowe okładki pełniące jednocześnie rolę linerów, sprężyna slip-joint i ostrze, a całość solidnie zanitowana. Tu się po prostu nie ma co zepsuć. Jest tu tylko jedna warstwa narzędzi zatem nóż zachowuje smukłość. Ma standardową dla Pioneera długość 93 mm, ale jego grubość to niespełna 9 mm. Czyli jest minimalnie grubszy od popularnego Cadeta. Za to jego ostrze…Smukły w przypadku Swiss Army 1 wcale nie oznacza słaby. Ostrza we wszystkich scyzorykach serii Pioneer są bardzo solidne, choć na pierwszy rzut oka wcale tego nie widać. Są grzeczne, typowe dla scyzoryków, ale mają grubość aż 2,7 mm. W prezentowanym egzemplarzu jest niesymetryczne, czyli nieco skręcone wzdłużnie. Jest to oczywiście zrobione po to żeby po złożeniu powstało miejsce na narzędzie po przeciwnej stronie rękojeści, takie same jest przecież montowane we wszystkich modelach serii. Co ciekawe w Swiss Army 1 grubość zmniejsza się ku czubkowi, ale w mniejszym stopniu niż w Farmerze, którego opisywałem dwa lata temu. Podobno też występowały wersje z ostrzem symetrycznym. Widać zatem, że Victorinox cały czas coś zmienia. Mechanicznie wszystko działa wyśmienicie. Opór sprężyny jest na tyle duży, że ostrze pewnie „klika” zarówno w pozycji otwartej jak i zamkniętej, i jednocześnie nie trzeba łamać paznokci. Victorinox opanował ten element do perfekcji. To „klikanie” jest niejako znakiem rozpoznawczym producenta i jednym z elementów potwierdzających autentyczność. Nie mogło też zabraknąć specjalnego miejsca na ewentualny grawer. Wielu sprzedawców oferuje go w cenie scyzoryków, ale zwykle w najprostszej i najbrzydszej technologii. Warto wcześniej poprosić o zdjęcia poprzednich realizacji. Na Aloxach moim zdaniem lepiej wygląda grawer mechaniczny niż laserowy.Nie ma się co rozwodzić nad jakością wykonania bo jest ona typowa dla Victorinoxa, czyli bardzo wysoka. Swiss Army 1 posiada wszystkie cechy regularnych Aloxów, czyli świetne spasowanie i lekko poszarpana krawędź okładek przylegająca do sprężyny. To ostatnie to bardziej cecha niż wada. Jeżeli komuś to bardzo przeszkadza to jedynym wyjściem jest poszukać wersji limitowanej, w której okładki są anodowane na jakiś kolor, np. serii South Africa z 2011 roku. Muszę też wspomnieć o braku kółka do kluczy i o ile mi wiadomo model ten nigdy go nie miał. Wspominam o tym bo jest to cecha, która dla wielu ludzi jest czynnikiem eliminującym go z kręgu zainteresowań. Victorinox Swiss Army 1 jest nożem dla bezkompromisowych minimalistów. Dla ludzi, których codzienność raczej nie wymaga otwierania konserw czy wina. Jego smukła budowa pozwala wrzucić go do kieszeni i zapomnieć, a gdy przyjdzie odpowiednia chwila wyjąć żeby wykonać nawet nielekką pracę. Nie wydrąży też kieszeni bo w oficjalnej dystrybucji kosztuje 94 zł, co według mnie ceną bardzo atrakcyjną, zwłaszcza jeżeli zestawimy ją z konkurencją. W tej kategorii alternatywą może być co najwyżej amerykański klasyk produkowany w Chinach. Warto również pamiętać, że nóż ten z racji bycia slip-jointem będzie legalny w większości krajów świata, byle tylko nie zabierać go na pokład samolotu. Nic więc dziwnego, że Aloxy są tak popularne. Za stosunkowo niewielkie pieniądze można stać się właścicielem noża czy scyzoryka, który będzie służył nawet przez całe życie, a może i następne pokolenie.


Źródła:
www.sakwiki.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *