Tidioute Cutlery 381117 – po prostu Great Eastern Cutlery

Amerykańskie klasyczne scyzoryki mają setki wzorów i wykończeń.  Trudno przez to znaleźć dwa identyczne, a właściwie trudno było, kiedy produkcja odbywała się w całości w USA. Dziś w erze globalizacji i gigantycznych wielkoprodukcyjnych chińskich fabryk wygląda to już zupełnie inaczej. Większość amerykańskich firm nożowniczych działających na przełomie XIX i XX wieku już nie istnieje. A te które przetrwały w pierwotnej formie można policzyć na palcach. Firmy coraz częściej wybierają produkcję dalekowschodnią, jak np. takie legendy jak Gerber czy Buck. Jeszcze inne odrodziły się z już założeniem, że produkcja w całości będzie odbywać się w Chinach. Tak działają np. Schrade, Imperial, Old Timer, Uncle Henry, Rough Rider czy Camillus (ten ostatni na szczęście wrócił z produkcją pojedynczych modeli do USA). I to nie jest tak, że w Chinach nie da się wyprodukować noża wysokiej jakości. Benchmade, Spyderco czy Böker dowodzą, że się da. Brakuje im jednak charakteru. Niczym się nie wyróżniają. Wszystkie są takie same, po prostu nudne. Dlatego miłośnicy amerykańskich klasyków z rozrzewnieniem patrzą na takie marki jak Case czy Queen Cutlery, które rękami i nogami bronią się przed przeniesieniem produkcji poza USA. Początek XXI wieku jest jednak pewnego rodzaju renesansem klasycznych metod wytwarzania scyzoryków i coraz więcej wykwalifikowanych rzemieślników decyduje się na założenie małych warsztatów, w których realizują swoje pasje. Przykładem jest Great Eastern Cutlery, które niemal z miejsca odniosło sukces, ale stał też za tym dość niekonwencjonalny pomysł.

Great Eastern Cutlery (GEC) powstała w sierpniu 2006 roku w Titusville w stanie Pensylwania. Wizją założyciela była produkcja wysokiej jakości scyzoryków według klasycznych, czasem już zapomnianych wzorów, używając tradycyjnych materiałów i metod wytwarzania. Brzmi to jak pomysł nie do zrealizowania, ale rzeczywistość dowodzi czego innego. Wraz z powstaniem GEC wskrzeszono dwie dawne marki: Tidioute Cutlery działającą od 1897 do lat 1930-tych, oraz Northfield Un-X-Ld działającą w latach 1858-1926. Jako że z założenia scyzoryki miały być wykonywane z tradycyjnych materiałów to sprężyny i ostrza w nożach Tidioute i Northfield są wykonane ze stali węglowej 1095, dokładnie takiej jakiej używano 100 lat temu. Ale nie każdy ma ochotę dbać o ostrze i założyciel to przewidział, dlatego te spod matczynej marki GEC wykonane są ze stali 440C, czyli jednej z pierwszych stali nierdzewnych, która powstała stricte z myślą o nożach. Tidioute i Northfield różnią się wykończeniem. Tidioute są szlifowane na półmat (z wyjątkiem  bolsterów), natomiast Northfield są zawsze polerowane na wysoki połysk oraz charakteryzują się poprzecznym przetłoczeniem na bolsterach.

Wskrzeszenie dawnych marek i przypisanie im określonych cech to jeszcze nie wszystko. Tutaj kluczową rolę odgrywa model biznesowy GEC, który znacząco odróżnia się tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Firma ta nie ma bowiem stałej oferty. W zamian co miesiąc publikuje listę od dwóch do czterech modeli scyzoryków, które właśnie są produkowane. Każdy z modeli występuje w kilku wykończeniach w ilości od kilku do kilkuset sztuk. Po miesiącu następuje rotacja i na warsztat wchodzi kolejna partia zupełnie innych scyzoryków. Dlatego też noże GEC niemal z miejsca stają się kolekcjonerskimi. Po tym przydługim wstępie mogę wreszcie przejść do opisu konkretnego egzemplarza, którym jest przepiękny scyzoryk z pojedynczym ostrzem zaprezentowany 22 maja 2017 roku pod marką Titioute Cutlery. GEC, podobnie jak np. Case, stosuje nazwy kodowe dla swoich modeli, pod którymi kryje się wiele cennych informacji. Kod prezentowanego egzemplarza to 381117. Pierwsze dwie cyfry to numer wzoru. Kolejna cyfra to profil ostrza głównego: A – One Arm, C – Lambs Foot, 0 – Wharncliffe, 1 – Regular Clip, 2  – Regular Spear, 3 – Sheep Foot, 4 – Spey, 5 – Drop Point/Skinner, 6 – Sabre Clip, 7 – Sabre Spear, 8 – Muskrat Clip, 9 – Cotton Sampler. Następna cyfra to ilość ostrz/narzędzi. Ostatnie dwie cyfry to rok produkcji. Po rozszyfrowaniu kodu otrzymujemy informacje, że jest to scyzoryk wyprodukowany według wzoru #38, ma jedno ostrze o profilu clip-point, a jego rok produkcji to 2017.Wyprodukowany jest zgodnie z zasadami obowiązującymi ponad 100 lat temu. Czyli użyto maszyn, ale sterowanych ręcznie. Linery są wykonane oczywiście z mosiądzu. Niegdyś wszystkie klasowe scyzoryki miały linery z tego materiału bo ma dekoracyjny wygląd i nie koroduje. Wprawdzie z czasem pokrywa się patyną, ale należy pamiętać, że wówczas stal nierdzewna nie była znana. Do linerów przymocowane są pięknie wypolerowane niklowe bolstery, których w klasycznym scyzoryku zabraknąć nie mogło. Okładki wykonano z egzotycznego meksykańskiego drewna Bocote. Jest to jedno z najtwardszych drewien i jednocześnie ma niesamowicie dekoracyjny układ słojów, który mnie zwyczajnie urzekł. Charakterystyczny kształt rękojeści sprawia, że scyzoryk zaskakująco dobrze leży w dłoni. Przy długości 3-7/8″ pozwala objąć się czterema palcami i mimo dość obłego kształtu nie ma obawy, że się wyśliźnie. Ostrze i sprężyna, jak już wcześniej wspomniałem, wykonane są ze stali węglowej 1095. Takiej samej używano 100 lat temu i wciąż jest to jedna z ulubionych stali nożowników. Jest tania, łatwa w obróbce i ma  ponadprzeciętne właściwości mechaniczne. Jej właściwie jedyną wadą jest to, że nie jest nierdzewna. Kształt ostrza również jest ujmujący. Każdy miłośnik noży ma jakiś swój ulubiony, a moim jest Laguiole i ten mi go przypomina. Linia grzbietowa rękojeści płynnie przechodzi na lekko unoszącą się głownię, żeby poprzez ładnie poprowadzone fałszywe ostrze przegiąć się w dół i biec do samego czubka. Istny majstersztyk. Długość głowni to 75 mm co w większości przypadków jest zupełnie wystarczające.Jakość wykonania scyzoryka zasługuje na szczególne wyróżnienie. Jest po prostu perfekcyjnie. To jest zupełnie inny poziom wykończenia, który w branży spotykamy bardzo rzadko. Zbyt rzadko. To jest siła GEC, która zadecydowała, że relatywnie młodą firmą zainteresowali się kolekcjonerzy z prawdziwego zdarzenia. Recenzje, które można znaleźć w internecie, to wszystko potwierdzają. Są to jedne z najlepiej wykonanych scyzoryków jakie można dziś kupić. Poszczególne partie rozchodzą się w mgnieniu oka, a ilość wyprodukowanych egzemplarzy jest skończona. Dlatego trzeba się szybko decydować. Ja sam tak przegapiłem Beer Scout Knife z okładkami z drewna z dębowej beczki i bardzo tego żałuję. Każdy detal jest dopieszczony tak dobrze jak to tylko możliwe. Metalową tarczę ładnie osadzono w okładce. Ostrze idealnie wycentrowano. Mechanika bez absolutnie żadnych zastrzeżeń. Warto też dodać, że nie ma tu ani grama kleju. Bolstery są przynitowane do linerów, a okładki przymocowane na trzech pinach. Nie ma tu drogi na skróty. Nie ma też nadmiaru bezsensownych ozdób i napisów. Na awersie ricasso nabita jest nazwa marki oraz istotna informacja „Made in U.S.A”. Z kolei na rewersie są dwa akronimy: GEC i TIW; co oznacza kolejno: Great Eastern Cutlery oraz Titusville Iron Works. Pod spodem nabito nazwę kodową modelu. Przywiązano też nieco uwagi do opakowania. Scyzoryk otrzymujemy w kartonowej tubie z ładną naklejką i ręcznie wpisanym numerem modelu. Mała rzecz, a cieszy.Tidioute Cutlery 381117 jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych scyzoryków w mojej kolekcji. Nie żałują ani jednego wydanego centa. Jest kwintesencją wszystkiego co dobre w amerykańskich klasykach. Skradł moje serce już w momencie gdy zobaczyłem go na zdjęciu po raz pierwszy, dlatego też trudno jest mi być obiektywnym. Podoba mi się każdy jego detal. GEC pisze o marce Tidioute, że te scyzoryki są na tyle dobre żeby je kolekcjonować, ale powstały z myślą o codziennym użytkowaniu. Zgadzam się z każdym słowem. Każdy miłośnik klasyków zza Oceanu powinien taki mieć.Jednak zdobycie scyzoryka Great Eastern Cutlery w Polsce jest właściwie niemożliwe. Jedynym ratunkiem jest szukać za granicą. W tym celu skontaktowałem się najpierw z samym GEC w poszukiwaniu dystrybutorów w Europie. Niemal natychmiast dostałem namiar do dwóch sklepów, w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Postanowiłem skorzystać z oferty tego co jest bliżej, czyli www.toolsforgents.de i okazało się że zakupy u nich niczym nie różnią się od tego jakbym kupował w Polsce. Szybka płatność PayPalem i za 5 dni miałem swój nabytek. Kosztował mnie 109€, w tym 7€ wysyłka. I jasne, że wydanie ponad 400 zł na scyzoryk to dla niektórych zwyczajne wariactwo. Jednak miłośnicy noży i kolekcjonerzy już się do takich cen przyzwyczaili. Niestety cła i podatki sprawiają, że do Europy średnio opłaca się sprowadzać scyzoryki z USA. Mają one jednak w sobie coś, co powoduje że cena przestaje grać rolę, a gdy już taki wpada w nasze ręce to chcemy więcej. Tak już jest z uzależnieniami…


Źródła:
www.greateasterncutlery.com
www.greateasterncutlery.net

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *